piątek, 31 grudnia 2010
Nowy rok. Nowy stos. Albo dwa.
Przyjechała do mnie Alina. Ze stooosem. Trudno to nazwać stosem. Albo stosikiem. To był stooos. Do niego jeszcze dochodzą trzy moje książki, które mi odwiozła, dwie z nich są bardzo grube, więc stooos musiałby być nazwany stoooooos ;D. Nie wiem, kiedy to będę czytać, ale można uznać, że mój urlop się skończył. Nie to, że narzekam, już zaczęłam czytać wytęsknioną "Ugrofińską wampirzycę" :). Ale... żeby dobić i Was i siebie, powiem, że dzisiaj poszłyśmy do biblioteki i wróciłyśmy z kolejnym stosem. Heh. Chyba najpierw zabiorę się za książki publiczne, a później te prywatne, Aliny ;).
Nie będę szczegółowo mówiła, jakie książki "dostałam", bo to chyba widać, a przy każdej wymieniać "dlaczego" je chciałam, to zbyt wiele pisania. Najprostszy i najbardziej oczywisty powód, to że chciałam je przeczytać ;).
A, Pilipiuk to prezent świąteczny :).
Wam wszystkim życzę najcudowniejszego Nowego Roku 2011. Spełnienia marzeń, wszystkich planów, roku pełnego pozytywnej energii i następnych marzeń, które zostaną spełnione w kolejnym :)).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To faktycznie jest stoooos !Oo.. "Zatrute ciasteczko" , też chcę!
OdpowiedzUsuńWszystkiego co najlepsze w 2011!
Hihi, bardziej niż stosów zazdroszczę Ci znajomości z Aliną :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Wow, to rzeczywiście stooosy ;).
OdpowiedzUsuńCzekam na wrażenia z lektury, szczególnie z "Alicji ..." :).
no stoooos to jest faktycznie :D
OdpowiedzUsuńStooosy:) A Pilipiuk całkiem sympatyczny:) Szczególnie "Księżniczka" jest niezła:)
OdpowiedzUsuńNajlepszego w Nowym!