wtorek, 26 kwietnia 2011

Królowa słodyczy. Sarah Addison Allen

Sugerując się tytułem i opisem na tylnej okładce książki - „Wystarczy miłosna pralinka, tabliczka pewności siebie, nugat ze szczyptą szczęścia…” – pomyślałam, że będzie to piękna, ciepła książka przesycona smakiem, zapachem i konsystencją czekolady. Jak to zwykle bywa, nie do końca tak było, za to spotkało mnie kilka niespodzianek innego rodzaju, równie przyjemnych.

Książka opowiada o Josey Cirrini, dwudziestosiedmioletniej córce wielkiego wybawiciela miasta w którym żyją, Marca Cirrini i jego żony Margaret, którą to Josey do tej pory się opiekuje, co niezbyt się różni od zwykłego stanowiska opiekunki do osób starszych. Matka wiecznie Josey krytykuje, zabrania gdziekolwiek wychodzić i żąda bezwzględnego posłuszeństwa, rozporządzając całym życiem dziewczyny. Wszystko zmienia się, kiedy pewnego ranka Josey odkrywa w swojej szafie Dellę Lee, kobietę znaną z niezbyt porządnego prowadzania się, kradzieży i innych mało chwalebnych rzeczy. Dlaczego Della wybrała szafę Josey i nie zamierza się z niej wynieść? Dlaczego każe sobie kupować kanapki w sklepiku Chloe, a potem nie chce ich jeść? Dlaczego tak bardzo miesza w głowie Josey, że powoli zmienia jej życie? Na te pytania będziecie sobie musieli sami odpowiedzieć czytając niniejszą książkę.

Ja sama bardzo się cieszę, że wpadła mi w ręce. Macie czasem tak, że już od pierwszego wejrzenia wiecie, że ta książka wam się spodoba? Dokładnie to miałam z „Królową słodyczy”. Wiedziałam, że będzie cudowna od kiedy ją zobaczyłam na stronie Świata Książki i się nie zawiodłam. Autorka bardzo pięknie roztacza nam przed oczami widoki Północnej Karoliny, najpierw jesienne, a później zimowe. Trochę miałam przed oczami film „Uciekająca panna młoda”, choć tam zimy nie było. Ale klimat podobny, co narzuciło całej historii odpowiednią atmosferę. Dobrze poprowadzone dialogi, opisy wystarczająco obrazowe, ale nie za długie i romans rozgrywający się w kilku związkach, to zawartość tej książki. W dodatku mamy intrygującą szczyptę magii, która jest urocza i kochana, ale jednocześnie denerwująca, bo do tej pory (aż do końca książki i dłużej ;)) nie wyjaśniło się, co to tak naprawdę było i skąd się wzięło. Ale czytając recenzje poprzedniej książki autorki „Magiczny ogród” widać, że to jej specjalność i urok.

„Królowa słodyczy” to obyczajowy romans z odrobiną magii i dawką umiejętnie wprowadzonego humoru. Bardzo mi się ta powieść podobała i zachęcam bardzo do jej przeczytania, pomimo tej chyba lekko niezgrabnej recenzji . A ponieważ kolejne pochwalne zdania wyrażające mój zachwyt i wyliczające wszystkie zalety tej książki nadal cisną mi się na usta, to lepiej już skończę, żeby nie robić masła maślanego, bo wiadomo o co chodzi :).

"Królowa słodyczy" Sarah Addison Allen, wyd. Świat Książki, Warszawa 2010, str. 253

P.S. Czy ktoś może mi wytłumaczyć, dlaczego ostatnia strona powieści, nieważne czy jest cała zapisana, czy tylko w jednej czwartej nigdy nie jest ponumerowana? Strasznie mnie to zawsze frustruje. Dlatego wg. mnie w tej książce są 253 strony, a nie 252.

4 komentarze:

  1. W zeszłym roku przeczytałam „Magiczny ogród” i bardzo mi się spodobał (pomijając kilka szczegółów). Na „Królową słodyczy” mam chęć już od dłuższego czasu i muszę ją w końcu upolować 8)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne oczy :D. A ja właśnie po "Królowej..." chcę przeczytać wszystko inne tej autorki i zaraz będę kupować Ogród, a nawet już patrzyłam na inne jej powieści w oryginale ale niestety ceny są faaajne - 74zł za książkę, która jak ją po polsku wydadzą będzie za 35. Szkoda, bo oryginał to oryginał, ale co zrobić :].

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo zgrabna opinia :) myślę, że by mi się spodobała

    OdpowiedzUsuń
  4. Jusssi: Dzięki :). Mam nadzieję, to bardzo ciepła książka :).

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...