wtorek, 31 grudnia 2013

Naród, który nie zna strachu. Shani Boianjiu

Nawet nie wiem, od czego zacząć opisywanie tej książki. Może od tego, że prawie zapomniałam o niej napisać. W nawale dni i innych książek, kiedy nie miałam czasu, o mało bym nic wam o niej nie opowiedziała. A to byłby duży błąd. No i chciałam ją jeszcze zmieścić w roku 2013, kiedy została przeczytana.

To bardzo ważna i smutna książka. I mam wrażenie, że wśród tych obecnie wydawanych, dość wyjątkowa. Wydawnictwo Sonia Draga zakwalifikowało ją sobie do reportaży, ale nie wiem, na ile ta powieść jest prawdą, a na ile, cóż, powieścią. Autorka rzeczywiście była w wojsku. Kto wie ile swoich doświadczeń zawarła w tej książce. Ale trudno mi orzec, na ile postaci trzech głównych bohaterek są prawdziwe. Czy imiona zostały zmienione, a może te dziewczyny są zlepkiem realnych osób, które Shani poznała w czasie dwuletniej służby? Dlatego uważam kategorię „reportaż” za trochę naciągniętą, ale nie przeczę, że tym częściowo „Naród, który nie zna strachu” jest.

Tytułowy naród, to Izraelczycy i ich obowiązek odsłużenia dwóch lat w wojsku. Na początku poznajemy trzy nastolatki, pochodzące z małej wsi gdzieś na obrzeżach kraju. Jael, Awiszag i Lea. Historia jest opowiadana na przemian przez każdą z nich, dzięki czemu poznajemy osobiste spojrzenie na różne wydarzenia i wiemy, co myślą i co czują. Czasami miałam wrażenie, że opowiada też jeszcze ktoś, jakiś nieznany narrator. Ale niezależnie, kto opowiadał, historia niezwykle wciągała, przeszywała na wskroś. Każda z tych dziewczyn inaczej odczuła wojsko, inaczej ją to zmieniło, inaczej potoczyło się późniejsze życie. Żadna z nich nie została oszczędzona i rany emocjonalne są wyryte w nich wszystkich. Bo to nie jest normalne, żeby najpierw wyrywać człowieka z jego zwykłego życia, jeszcze kiedy ma osiemnaście lat i sam nie za bardzo wie, co na tym świecie robi, później urabiać go w wojsku głupimi przepisami, szkoleniem, hierarchią i strachem przed możliwą wojną, a potem po dwóch latach wypuszczać i „rób co chcesz”. Te „rób co chcesz” sprawia, że każdej z dziewczyn coś się w głowie zmienia, nie potrafią sobie poradzić z życiem. Awiszag zapada na głęboką depresję, a Lea nic nie czuje i nikt nie wie, co tak naprawdę głęboko w niej tkwi. Jedynie Jael wydaje się być najbardziej oszczędzona, choć uwierzcie, że w czasie czytania ona też wydaje się być „stuknięta”.

Co mi się w tej książce podobało, to niesamowita intymność myśli i szczerość wszystkich bohaterek. Autorka opisała je w niesamowicie intensywny sposób, uczciwie aż do bólu. Nic nie uładza, nie przykrywa ładnymi szatkami, dzięki temu książkę się po prostu czuje i razem z bohaterkami przeżywa ich tragedie. Tragedią są lata w wojsku, gdzie jeden przepis przewyższa głupotą drugi, gdzie młode, dziecinne jeszcze dziewczyny są świadkami morderstw i nieszczęść innych ludzi. A potem to wszystko rzutuje na ich lata poza wojskiem i totalne zagubienie w świecie.

Autorka stworzyła coś pięknego w swoim realizmie. I bardzo, bardzo smutnego. To dobra, ważna pozycja. Pokazuje kawałek świata, z którym w codziennym życiu na szczęście niewiele mamy wspólnego. A może wręcz przeciwnie? Może odnajdziemy samych siebie w tych szalonych dziewczynach? Ogromnie polecam. Lubię taką literaturę.


„Naród, który nie zna strachu” Shani Boianjiu, wyd. Sonia Draga 2013, str. 269

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...