Zakończyłam serię o sukubie. To chyba jedyna seria,
której każdy tom miałam ochotę zrecenzować. Zwykle tego nie robię, bo przecież
to seria. Jak bardzo może różnić się jeden tom od drugiego? Ale z Georginą
sprawa miała się inaczej. Każdy tom jest od siebie chociaż odrobinę różny.
Ponieważ ostatnio miałam tyle na głowie, że już nie starczało mi sił na ubranie
moich przemyśleń w słowa, to teraz zrecenzuję dwa ostatnie tomy przygód sukuba.
„Cienie sukuba” to tom, który jako jedyny bardzo mnie
rozczarował. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że w moim prywatnym rankingu
jest gorszy niż tom pierwszy. Bo duża część książki jest zwyczajnie nudna.
Geogina zostaje wciągnięta w nicość, w jakieś dziwne miejsce, w którym wiążą ją
żądne zemsty Oneroi, synowie Nyx. Torturują Georginę, nasyłając na nią
mieszankę jej własnych wspomnień, fałszywych obrazów i prawdziwych, które się
dzieją w jej czasie. Georgie po iluś takich „seansach” traci zdolność
odróżnienia prawdy od kłamstwa, tym bardziej że Oneroi żywią się jej
cierpieniem. Na pomoc ruszają jej przyjaciele…
Od razu widać, że jeżeli w akcji nie ma Georginy, to nic
się nie dzieje. I nawet jeśli jest to Georgina, ale w innym życiu to też nie to
samo. Usunięcie jej z głównej osi zdarzeń sprawiło, że powiało nudą i miałam
moment, kiedy ledwo przebrnęłam przez tekst. Na szczęście pod koniec znowu się
dzieje i książkę udaje się skończyć. I niestety w tym tomie zostają rozwiane
moje marzenia co do tego kim jest prawdziwa miłość Georginy. Nie ten, o którym
myślałam. Co za szkoda.
Jednakże dopiero w „Odkryciu sukuba” widać, jak bardzo
poprzedni tom był potrzebny do zrozumienia całego istnienia Georginy. Ta część
jest już zakończeniem całej opowieści i powiem wam, że warto. I że autorka tego
nie popsuła. To chyba jeden z najlepszych tomów. I wiecie co? Zaczęłam go
wczoraj, czyli w Święta… I cała akcja dzieje się właśnie w grudniu i w czasie
Świąt. Boskie wyczucie czasu :D. Chociaż nie miałam zamiaru, to jednak
przeczytałam powieść w świątecznym klimacie.
W tym tomie Georgina sięga po własne szczęście i pozywa
Piekło o oddanie jej duszy. I nic więcej nie powiem, tym razem nie opowiem
akcji. To trzeba przeczytać samemu. Wspomnę jedynie o przecudownym Carterze,
który w tym tomie przechodzi samego siebie i jest tak cudowny, że bardziej być
nie może. Parę razy zdarzyło mi się przez niego chlipnąć ze wzruszenia,
jednocześnie się śmiejąc. Uwielbiam go. Bez niego ta seria nie byłaby taka
sama.
Smutno mi, że to już koniec. I na upartego autorka
mogłaby pisać dalej. Ma sporo wątków, któe mogłaby na nowo otworzyć, pociągnąć
dalej, nawet już bez Georginy… Ale to byłaby przesada. Zaserwowała nam tę
opowieść w idealnej dawce. Nie za mało, nie za dużo, ze szczęśliwym, pięknym zakończeniem
(Carter).
Cieszę się, że zakończenie tej serii przypadło mi w
święta i że „Odkrycie sukuba” samo w sobie miało świąteczną atmosferę. Taki
miły akcent. Polecam tę serię jak mało którą paranormalną. Mam wrażenie, że nie
ma drugiej takiej. W tym morzu powtarzalności udało się Richelle Mead stworzyć
coś oryginalnego. POLECAM.
„Cienie
sukuba” Richelle Mead, wyd. Amber 2011, str. 336
“Odkrycie
sukuba” Richelle Mead, wyd. Amber 2012, str. 302
Z wielką przyjemnością wspominam przygodę z tą serią
OdpowiedzUsuńHaaa! Sukces osiągnięty, Sukub polubiony! :DDDD. Jestem z Ciebie dumna :*.
OdpowiedzUsuń