wtorek, 10 grudnia 2013

The Necessary Death of Charlie Countryman. Czy jego śmierć jest naprawdę konieczna?

Filmem, o którym chciałam opowiedzieć i przy którym chyba nie powstrzymam się przed spojlerowaniem, jest The Necessary Death Of Charlie Countryman. 

Nie wiem, jak oni to robią, ale na festiwalu Sundance pojawiają się czyste perełki i w zasadzie mogę mieć pewność, że to co się tam pojawi, to mi się spodoba.

Charlie Countryman po śmierci matki, przybywa z Chicago do Bukaresztu w Rumunii, gdzie już w samolocie zostaje uwikłany w sieć niezwykłych zdarzeń, gdzie główną rolę grają piękna wiolonczelistka i gangsterzy. Sam później się pyta, jak to możliwe, że coś takiego przydarza się człowiekowi? Moja odpowiedź: przeznaczenie. No bo nie da się tego inaczej wyjaśnić. Oczywiście ktoś mógłby rzec, że sam był sobie winien. Ja, na przykład, nie zatrzymałabym się w jego hostelu, w którym dosypano mu ecstasy do piwa, tylko w miłym i ładnym jednoosobowym pokoiku w innej dzielnicy. Ale co kto woli. Z moich wizyt w obcych krajach na pewno nie dałoby się stworzyć ciekawego filmu. Także, Charlie (Shia LeBeouf) na własne życzenie, z miłości, wikła się w zatargi z Nigelem (Mads Mikkelsen), (nie)byłym mężem Gabrieli (Evan Rachel Wood) oraz jego kumplem Darko (Til Schweiger).

To zagmatwana historia o miłości, a ja ją nazwałam opowieścią o życiu, śmierci i wszystkim pomiędzy. Charlie przeżywa śmierć swojej matki, miewa halucynacje (albo naprawdę widzi zmarłych, jak kto woli) i przez to wszystko trafia do miasta, które nie ma nic do zaoferowania... Oprócz życiowych doświadczeń, rozwoju wewnętrznego i prawdziwej miłości. Owszem, Charlie jest małym chłopcem, jak go Gabi nazwała, ale jest też człowiekiem poszukującym, a kiedy coś czuje, to za tym podąża. W ten sposób udaje mu się zostać nafaszerowanym prochami, spać na ulicy, przeżyć miłość życia i narazić się największym gangsterom w Bukareszcie. Mam wrażenie, że właśnie w tym akapicie powtórzyłam to, co powiedziałam w pierwszym, ale jak oddać film, który tak bardzo mi się spodobał? Nigdy nie umiem.

Panuje tu niesamowity klimat. To film należący do tych ambitnych i alternatywnych, ale jednocześnie jest w nim coś lekkiego i "popowego". Odrobina tu fantazji (w tym filmie zobaczyłam najpiękniejsze wyobrażenie duszy, jakie kiedykolwiek widziałam), mnóstwo emocji i bardzo dobrej muzyki. Na aktorstwo też nikt nie będzie miał prawa narzekać. A kto uwielbia Shię, Evan, czy Madsa to znajdzie się w niebie.

Ten film porywa, napawa smutkiem, ma smak słodko-gorzki, a po seansie należy się przygotować na nieco depresyjny dzień. I choć wcale nie jest dołujący i mnóstwo w nim piękna to, przynajmniej na mnie, podziałał właśnie depresyjnie. Ale w dobrym sensie, o ile coś takiego istnieje. Niestety jestem odrobinę rozczarowana zakończeniem. Choć tylko troszeczkę, bo moja praktyczna i "życiowa" część wolałaby, aby Charlie zginął a Gabi pozostała żoną gangstera, ale część "pozytywna" chyba woli, kiedy bohaterowie kończą szczęśliwie. Ale nie, w tym wypadku wolałabym zakończenie ostrzejsze, mocniejsze, bardziej dramatyczne. Taki dobry film, a na koniec kończy się jak w bajce, źli umierają, dobrzy całują się na tle zachodzącego słońca. No, ale to tylko ostatnia minuta filmu, a przez całą resztę można się tylko zachwycać, doświadczając wielu różnych emocji. Takie alternatywne love story, również dla facetów. Ogromnie polecam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...