„Przebudzona o świcie” jest kontynuacją „Urodzonej opółnocy”. I nie tak jak wiele drugich części, ta niczym nie ustępuje pierwszej.
Przynajmniej pod względem poziomu treści.
Nadal są wakacje, czyli wciąż mamy scenerię najlepszego
obozu letniego pod słońcem – Kto nie chciałby spędzać wakacji w towarzystwie
wilkołaków, elfów i czarownic? A nawet jednej zaklinaczki duchów. Nie, Kylie
jeszcze nie odkryła do jakiej grupy nadprzyrodzonych stworzeń należy, ale jest
tego coraz bliżej. Albo dalej, zależy od której strony na to spojrzeć.
Przejawia zaskakująco dużo nowych cech, na przykład nadprzyrodzony słuch, albo gwałtowny
wzrost ciała… I nie tylko. Mogę zapewnić, że tak jak w części pierwszej, nadal
jest ciekawie, zabawnie i typowo "nastolatkowo".
Lubię tę serię, za to, że wyróżnia się naprawdę
inteligentną autorką. Tak mi się przynajmniej wydaje. Bo chociaż nie można
ukryć faktu, że to typowa lekka pozycja paranormal, to jednak trzyma poziom. Po pierwsze, główna bohaterka nie
jest mdlącą bladolicą dziewicą, która tylko czeka aż ją jakiś Jacob czy inny Carter
uratują, choć nie przeczę, oczywiście jest w uczuciowym trójkąciku. Ale da się
to przeżyć i nawet nie przychodzą mi do głowy żadne kpiące uwagi. Dziewczyna
może mieć dylemat. Po drugie, pomimo tego, że bohaterki dużo czasu spędzają
gadając o chłopakach, obściskiwaniu się i rosnącym biuście, to jest to tak
opisane, że nie razi głupotą czy infantylnością nastolatek, nie nudzi, a
wbrew pozorom jest bystre i zabawne. Dlatego uważam, że autorka jest
inteligentną osobą, widać to na przykładzie jej bohaterek i sposobu poruszania
pewnych ważnych spraw dla dziewcząt w tym okresie. Poza tym jest to opisane tak
rześko i realnie, że naprawdę ma się wrażenie, jakby Della, Miranda oraz Kylie
były rzeczywistymi osobami, które się zna. I w dodatku lubi.
Niestety muszę wspomnieć o kiepskiej korekcie książki.
Nie wiem jak tekst z tyloma błędami można dopuszczać do druku. Nie zauważyłam
tego w „Urodzonej o północy”. Może za bardzo się spieszyli? Natknęłam się na kilka literówek w stylu „potkną” zamiast „potknął”. Przyznacie, że to
podejrzane. W dodatku występuje sporo powtórzeń, na niewielkich obszarach
tekstu. Zwykle nie zwracam uwagi na takie rzeczy, ale tu mocno mnie uderzyło.
Rozumiem, że język angielski jest tak skonstruowany, że tam w zasadzie nie
zwraca się uwagi na powtórzenia, ale jednak w polskim wypadałoby troszkę
inaczej przetłumaczyć niektóre zdania, czy zwroty. „Poszedł się paść” (i
bynajmniej nie była to mowa o hodowlanym zwierzęciu) wywołało we mnie niesmak.
Ciężko tłumaczyć mowę potoczną, ale to zwyczajnie nie pasowało do charakteru
dziewczyn i zabrzmiało niesmacznie.
Pomijając te drobne błędy, nie mające na szczęście
większego wpływu na odbiór treści, jestem z „Przebudzonej o świcie” bardzo
zadowolona. Kolejny raz spędziłam miłe chwile w Wodospadach Cienia. Trochę się
pośmiałam, ale głównie z zaciekawieniem śledziłam proces odkrywania kim jest
Kylie. Dziewczyna ma wiele świetnych nadprzyrodzonych cech, co oczywiście
tworzy ją „naj” ze wszystkich w obozie. Ale trzeba przyznać autorce, że
uczyniła z Kylie sympatyczną dziewczynę, a z reszty obozowiczów wiarygodne, „równe”
postaci.
Po zakończeniu książki złapałam się na tym, że nadal bym
chciała ją czytać, dlatego nie pozostaje mi nic innego jak ją polecić :). Już czekam na kolejną
część.
„Przebudzona o świcie” C.C. Hunter, wyd. Feeria 2014,
str.383
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz