poniedziałek, 29 listopada 2010
Romans wszech czasów. Joanna Chmielewska.
Kolejna powieść pani Chmielewskiej, gdzie można zwariować od kołowrotka szalonych wydarzeń. Podziwiam pisarkę za nieskończoną wyobraźnię i pomysłowość, gdyż to co nas tutaj spotyka, normalnemu człowiekowi nigdy do głowy by nie przyszło…
Pozwolę sobie zacytować fragment z tylnej okładki.
Za drzwiami stał obcy człowiek, wyglądający dość gburowato.
- Są tu kury? – spytał niegrzecznym tonem.
Szaleństwo zakotłowało się we mnie. Co za bydlę jakieś, budzi mnie o wpół do szóstej rano, żeby pytać o kury!!!
- Nie – warknęłam, usiłując zamknąć drzwi. Facet je przytrzymał.
- A co? – spytał niecierpliwie.
- Krokodyle – odparłam bez namysłu, bliska uduszenia go gołymi rękami.
Antypatyczny gbur jakby się zawahał.
- Angorskie? – spytał nieufnie.
Tego było dla mnie doprawdy za wiele. O wpół do szóstej rano angorskie krokodyle…!!!
- Angorskie – przyświadczyłam z furią. – Wyją do księżyca.
- Marchew jedzą?
- Nie, nie jedzą! Trą na tarce! O co, u diabła, panu chodzi?
To tylko jedna z niezliczonych wprost sytuacji wywołujących u nas salwy śmiechu (bądź cichy, nieopanowany chichocik między regałami biblioteki). Główna bohaterka, Chmielewska we własnej osobie, ma dar przyciągania wydarzeń nie z tej ziemi. Tym razem wplątuje się w romans wszech czasów i na początku wcale nie swój… Tu naprawdę nie ma co opowiadać treści, żeby nie zdradzić fabuły, a zdradzać na pewno nie będę – po co odbierać wam radość. Będą mężowie właśni, cudzy, byli i przyszli. Będą szalone gonitwy, przełażenia przez okna, zmiany kostiumów, podejrzane typy oraz odrażająca sztuka ludowa. Więcej nie mówię. Nic. Bądźcie pewni jednego – ta książka was nie zawiedzie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jedna z moich ulubionych :)
OdpowiedzUsuńAch, ta Chmielewska. Kiedyś znajdę na nią czas. Kiedyś.
OdpowiedzUsuńKiedyś pochłaniałam ją namiętnie i mam wieeeelki sentyment. A Romans wszech czasów to jedna z moich ulubionych!
OdpowiedzUsuńIsabelle: Czy to nie Ty byłaś ciekawa jak mi się spodoba? :)
OdpowiedzUsuńAlina: No weeź. To się szybko czyta. Przeczytaj choć jedną :D.
Sheila: To właśnie ja od mniej więcej dwóch miesięcy zajmuję się tym pochłanianiem. Acz staram się dawkować, żeby się nie przejeść :D.
Ja mam mnóstwo innych cudów do czytania. Większość z nich jest po niemiecku. Znajdź mi Chmielewską po niemiecku xD.
OdpowiedzUsuńJuż gdzieś napisałem ostatnio, że odczuwam bolesną chęć odświeżenia sobie jej książek:) Po każdej recenzji ten ból rośnie ;)
OdpowiedzUsuńAlina: A żebyś wiedziała, że poszukam. Zawsze mogłabyś sama jakąś przetłumaczyć, Twój niemiecki by na tym nie ucierpiał ;).
OdpowiedzUsuńPodsłuch: O, to bardzo współczuję :D. Gdzieś słyszałam, że najlepszym lekarstwem na pokusę jest ulec tej pokusie i ona przechodzi. Może przełóż to sobie na ten ból. Jak przeczytasz choć jeden tytuł, to już nie będziesz tak cierpiał... ;).
Z Chmielewską jest tak, że albo się ją lubi albo nie. Ja należę do tej drugiej grupy, która ma alergię na jej książki. Takie życie ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Bardzo chciałabym kotka, ale niestety właściciel mieszkania, które wynajmuję nie pozwala na trzymanie zwierząt :( a jestem z Warszawy i z chęcią bym go przygarnęła.
Ja jej kiedyś nie lubiłam i mi się odmieniło :). Za intencje względem kotki dziękuję. Niestety niektórzy właściciele tacy są.
OdpowiedzUsuńzgadza się :D to ja byłam Ciekawa i cieszę się, że Ci się podobała :D
OdpowiedzUsuń