poniedziałek, 15 listopada 2010

Studnia Wieczności. Libba Bray


Na tych, którzy chcą widzieć, czeka świat.

Trzeci tom trylogii „Magiczny krąg”, dziejącej się w czasach wiktoriańskich, gdzie ludzie dopiero uczą się znaczenia słowa sufrażystka, a w młodych pannach budzi się świadomość, że popijanie cienkiej herbaty na wieczorkach i poślubienie mężczyzny podsuniętego przez rodzinę a nawet damy wyżej stojące od własnej rodziny, nie jest koniecznie jedyną rzeczą, do której kobieta została stworzona.

Gemma Doyle, główna bohaterka wszystkich trzech książek, posiada moc Międzyświata. Jest jedyną nadzieją dla ludzi oraz stworzeń magicznych by ocalić świat. Szkoda tylko, że jest nastolatką w fazie przemiany. Jest na tym etapie, gdzie się przemienia w dorosłą kobietę i nic nie jest pewne, istnieją setki wątpliwości dotyczące dosłownie wszystkiego a najbardziej własnej osoby i przyszłego życia. Gemma jest zagubiona, zarówno w swoim świecie, jak i świecie magicznym. Każdy ma wobec niej oczekiwania, a ona te oczekiwania zawodzi jedno po drugim, co podkopuje jej pewność siebie i wiarę we własne siły. Nie wie kogo słuchać. Zewsząd otaczają ją ludzie, którzy mówią jej co powinna, a czego nie. Do czego została stworzona, a czego jej nie wolno. Babcia mówi „Reputacja stanowi o kobiecie”. Dotychczasowy największy wróg zdaje się pomagać, by zaraz potem okazać się zdrajcą. Dotychczasowy przyjaciel okazuje się największym wrogiem. Nic nie jest pewne i nic nie jest takie jakie się wydaje. Gemma ma przed sobą trudne zadanie. Czy jej się uda uratować oba światy i nie dać przejąć mocy?

Powiem, że jest to dzieło jedyne w swoim rodzaju. Mówię o całej trylogii. Książki utrzymane w podobnym klimacie i z podobnym szablonem scenariusza, wydają mi się tylko kopią, nieważne czy zostały napisane wcześniej, czy później. Żadna z nich nie jest dobra jak „Magiczny krąg”. Pierwsze dwie części pochłonęłam. Byłam zauroczona całą opowieścią i światem zarówno wiktoriańskiej Anglii, jak i Międzyświatem. Najbardziej podobało mi się to, że robiłam krok i już znajdowałam się „po drugiej stronie”. Libba Bray napisała wszystko niezwykle sugestywnie. Ale trzeci tom, „Studnia Wieczności”… Mam pewne zastrzeżenia. Książka liczy sobie dokładnie 759 stron, a przez pół książki nic się nie dzieje. Czytamy tylko o rozterkach Gemmy, dziwimy się nad jej głupotą i zastanawiamy, dlaczego czytamy coś tak grubego, co najwyraźniej nie ma zamiaru się rozkręcić. Na szczęście w drugiej połowie akcja nabiera tempa, aczkolwiek nadal nie można użyć słów „nie mogłam się od książki oderwać”.
Podziwiam Libbę Bray za umiejętność stworzenia zupełnie różnych charakterów postaci, za umiejętność drobnych insynuacji i tego czegoś, co człowiek gdzieś tam „łapie” krańcem umysłu, ale nadal pozostaje to w sferze niewiedzy.
Nadal zastanawiam się, czy mam się cieszyć, że większości postaci w książce nie lubiłam, łącznie z główną bohaterką na czele.
Denerwowała mnie łatwowierność Gemmy, a raczej jej chęć wierzenia, chociaż prawda kłuła w oczy. Denerwowały mnie jej przyjaciółki, które były nieodpowiedzialnymi gówniarami, ryzykującymi wszystko tylko dla chwili przyjemności. To się tyczy szczególnie Felicity Worthington. Wykorzystywała Gemmę dla własnych celów, cały czas uznając się za jej przyjaciółkę, na co Gemma pozwalała, bojąc się być sama. I co nam z takiej przyjaźni? Oczywiście na koniec wszystko jest cacy, ale co się nairytowałam podczas lektury to tylko ja wiem. Może to zabieg celowy, kto wie.

W „Studni wieczności” dobrze jest pokazane jak wielka moc wpływa na ludzi. I nie chodzi tylko o magiczną moc, ale o moc jaką daje władza, jaką dają pieniądze, przekładając to na nasz świat. Można stracić głowę, zgubić się i przestać widzieć, kto stoi po naszej stronie, a kto jest przeciwko. Wszystko ma swoją cenę i Gemma traci jedną z najcenniejszych dla niej rzeczy.

Polecam cała trylogię bardzo gorąco i mimo wszystko również tom trzeci. Przez pierwszą połowę po prostu trzeba przejść, gdyż stopniowo przybliża nas ona do wielkiego zakończenia, które oczywiście jest do przewidzenia, acz kilku rzeczy gwarantuję, że czytelnik by się nie spodziewał.

Zastanawia mnie też jedno - dlaczego nazwano tom trzeci "Studnia wieczności", kiedy to wcale nie jest taki ważny element, a nie przetłumaczono cudownego angielskiego tytułu "Sweet Far Thing" - Słodka, odległa rzecz. On lepiej wyraża istotę całej powieści. Na dobrą sprawę oddaje całego ducha i to, co jest bohaterem pierwszoplanowym, choć niewidzialnym - Moc.

Na koniec śmieszna i jednocześnie irytująca ciekawostka. Za każdym razem jak ktoś grał w krykieta, to grał… w krokieta. Wtedy widziałam takie paszteciki walające się po trawie. Myślałam, że to pomyłka jednorazowa, ale wystąpiła aż cztery razy. Tak więc… smacznego!

Edit: Pani z Wydawnictwa Dolnośląskiego poinformowała mnie na w pół rozkazująco, na w pół uprzejmie, że gra w krokieta istnieje i nie ma żadnej pomyłki. Nie dowierzając własnym oczom zajrzałam do nieocenionej Wikipedii i rzeczywiście tak jest. Istnieje wersja croquet (krokiet) i cricket (krykiet). Zwracam honor i następnym razem postaram się nie widzieć pasztecików na trawie a piłkę ;).

15 komentarzy:

  1. Od dawna mam ochotę na "Mroczny sekret", ale jakoś mi nie po drodze do tej książki. W jednej bibliotece nie ma, w drugiej zawsze wypożyczona, a kupować nie chcę, bo ostatnio się ograniczam w zakupach książkowych. Należę do osób, które wolą nie zjeść, a kupić sobie książkę, ale jestem studentką i przeżyć muszę te 5 lat :D

    Na pewno przeczytam trylogię, jak na nią trafię :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Doskonale Cię rozumiem, też do takiego gatunku należę. Np. moja garderoba na tym bardzo cierpi ;). Co do biblioteki, w której zawsze wypożyczona - nie masz opcji, żeby się zapisać do kolejki? Kiedyś w końcu byś trafiła :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde blaszka, to są książki idealne na moją ostatnią wiktoriańską fazę, ALE - narracja jest w czasie teraźniejszym, co okropnie trudno mi znieść. Czas teraźniejszy brzmi naturalnie po angielsku, po polsku już znacznie mniej, a mnie jakoś trudno jest przestać na to zwracać uwagę. Myślę jednak, że przynajmniej spróbuję, jak tylko dorwę tę książkę w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
  4. O to to! Słuchaj! Drugą część przeczytałam po angielsku i wciągnęło mnie bardzo. Trzecią teraz czytałam po polsku i się właśnie cały czas zastanawiałam, co sprawiło, że już tak dobrze mi się nie czyta. Język? Czy może autorka inaczej to napisała? Ale może to właśnie język...

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytanie po angielsku to NIE jest głupi pomysł. U mnie to znacznie dłużej trwa, ale rzeczywiście często daje lepsze rezultaty. ;) Czytałam dwa tomy Gildii Magów w oryginale, a potem trzeci po polsku i nie dałam rady. O_O Tylko te akurat trafiły mi się przypadkiem po taniości. Nie wiem skąd wytrzasnąć trylogię Libby Bray...

    OdpowiedzUsuń
  6. Hm. Ja tom pierwszy i trzeci wypożyczyłam z biblioteki, tom drugi po angielsku kupiłam. Ale ja mam to szczęście (choć czasami przekleństwo), że moja biblioteka jest na końcu świata i nie ma tam zasięgu internetowego czy jak by tego nie nazwać i nie jest skomputeryzowana. Wobec czego nic się nie da zarezerwować i albo się trafi albo nie. Ale, o ile masz to w bibliotece, to tak jak koleżance powyżej, polecam zarezerwowanie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Po angielsku w bibliotece książek niestety brak. Aczkolwiek czasem można znaleźć angielskie wydania w... taniej odzieży. :D Ja tak upolowałam właśnie Canavan plus mnóstwo innych, mniej znanych książek. Może i na Bray w końcu trafię. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z każdą recenzją jest coraz lepiej, gratuluję :*.
    Zaintrygowałaś mnie. I zaczynam chcieć chcieć to przeczytać (tak, podwójnie użyte "chcieć").

    Ja tam bym się tym krokietem nie dziwiła... xD. Sama tak czytałam przez wieeeele lat.

    OdpowiedzUsuń
  9. Lili: ja mówiłam o polskim tłumaczeniu, chyba że aż tak Ci zależy na oryginale, że to na niego będziesz polować :).

    Alina: Dziękuję. Sama nie wiem, czy lepiej. Książka gruba i raczej dobra, to i tak wyszło ;). Ja bym bardzo chciała, żebyś to przeczytała. Zastanawiam się często (kiedy czytam trylogię), czy byś taką Felicity polubiła, czy by Cię doprowadzała do szału... xD.

    OdpowiedzUsuń
  10. A masz to? Może walizka się przyda jeszcze bardziej xD.

    OdpowiedzUsuń
  11. No mam tylko drugą część po angielsku, to Cię raczej nie satysfakcjonuje :D.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie bardzo *marszczy nos*. Przetłumacz mi! xD.

    OdpowiedzUsuń
  13. To najpierw przeczytaj pierwszą ;p. Nie da się czytać nie po kolei, przykro mi bardzo xD.

    OdpowiedzUsuń
  14. Czytałam pierwsze dwie części i byłam pod wrażeniem. Z niecierpliwością czekałam na ukazanie się tej części, lecz gdy to się stało okazało się, że nie mam czasu, żeby ją teraz czytać ;/ Stron jest sporo, a nie przepadam za czytaniem książek po kawałku dlatego zostawię ją sobie na dłuższe wolne ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...