wtorek, 19 lipca 2011
Lód w żyłach. Yrsa Sigurdardottir
Książka przyprawiająca o dreszcze. Książka każąca spojrzeć przez okno, czy gdzieś za szybą nie czai się obca postać. Książka tego zabraniająca (dla własnego bezpieczeństwa). Książka tchnąca lodem, mrozem, kłującym wiatrem i krzyczącymi duszami nie mogącymi narodzić się na nowo.
Yrsa Sigurdardottir jest w tej chwili jedyną autorką skandynawskich kryminałów (a może należałoby powiedzieć powieści grozy), która sprawiła, że nie tylko zostałam przy książce, ale całkowicie ją przeżywałam. Na nieszczęście mieszkam na parterze. Na nieszczęście mam praktycznie przezroczyste zasłonki. Możecie więc sobie wyobrazić, ile razy zerkałam w okno i podskakiwałam za każdym razem jak wiatr poruszył gałęziami jaśminu. Starałam się nie czytać przed snem, w obawie aby nie przyśnił mi się Tupilak, przerażający stwór z wierzeń Grenlandczyków.
„Lód w żyłach” to mistrzowskie połączenie nauki i pradawnych legend. Każdy może sobie wybrać swoje wyjaśnienie zaistniałych wydarzeń, a i tak zawsze pozostanie „a może jednak…”.
W odległym zakątku Grenlandii prowadzone są odwierty w poszukiwaniu złóż gazu. Pewnego dnia z nieznanych przyczyn wszyscy pracownicy wracają do Islandii, odmawiając powrotu do pracy. Poza dwoma wiertniczymi, o których słuch zaginął. A pół roku wcześniej zaginęła jeszcze jedna osoba, Oddny Hildur. Prawniczka Thora, namówiona przez swojego partnera Matthew, wyrusza z nim oraz grupą specjalistów w celu wyjaśnienia wydarzeń i naprawienia sytuacji. Kiedy zdawałoby się, że zaginieni nigdy się nie znajdą, a nasi bohaterowie z pustymi rękoma wrócą do Islandii, następuje zaskakujący zwrot akcji. Ciekawa jestem ilu z tych, co książkę mają już za sobą, przewidziało wynik. Z łatwością można było podejrzewać jedną osobę. Ale…? Zgadłam w ostatniej chwili, że się pochwalę. Tuż przed rozwiązaniem.
Ta powieść to także ciekawy i smutny opis grenlandzkiej rzeczywistości. Czy prowadząc swoje codzienne życia zastanawiamy się nad wpływem naszych decyzji na tak odległe miejsca na świecie jak właśnie ta kraina lodu i śniegu? I choć to nie my podejmujemy bezpośrednie decyzje o np. zanieczyszczaniu mórz, to swoim konsumenckim trybem życia pomagamy w tym wielkim korporacjom, a to z kolei ma tragiczne skutki. Więcej nie mówię, bo książka tak doskonała aż się prosi o nie ujawnianie dosłownie niczego. Tam każde zdanie potrafi wprowadzić napięcie i prowokować nas do szukania wyjaśnienia.
Dlatego gorąco polecam, bo prosto z parnego lata przeniesiecie się w największą zimę z możliwych. A jeśli będziecie czytać po zmroku, to możliwe że i wy będziecie z niepokojem spoglądać w swoje ciemne okno, modląc się, by nie zobaczyć na nim krwawej smugi.
„Lód w żyłach” Yrsa Sigurdardottir, wyd. Muza SA, Warszawa 2010, str. 364
---
Pokażę książkę, która mnie śmieszy i to wcale nie swoją treścią (bo jej nie znam). Mowa o jednej z nowości Fabryki Słów, a mianowicie "Tae ekkejr!" Eleonory Ratkiewicz.
I opis książki:
Nigdy nie był niedźwiedziem - szerokim w barach, potężnie zbudowanym wojownikiem, jak jego ojciec. Z dzieciaka wyrósł dziki kot. Lampart - chudy, muskularny, gibki i zuchwały. Tylko włóczęgą pozostał jak dawniej. Nic nie poradzisz na to, że książę Lermett najlepiej czuje się nie w zamkowej bibliotece, sali tronowej, nawet nie na placu szermierczym, a w drodze. I właśnie w drodze się poznali. Enneari szedł tak, jak oddychał: lekko, miarowo, prężnie. Niewiele rzeczy jest przeszkodą dla elfa. Ale zabić go można. Tae Keruin - Umieram! Tae Ekkejr - Nie umrzesz! Teraz elf ma dług do spłacenia. I to go martwi. Nawet nie podejrzewa, że los już szykuje okazję do rozrachunku. Niejedną. I niejedną do zaciągnięcia nowych zobowiązań. Bo śmierć już idzie ich tropem. I nic już nie będzie jak dawniej.
Nudny jak flaki z olejem, jednakże to zaznaczone tłustym drukiem mnie śmieszy. No i okładka. Kto by przypuszczał, że Michał Szpak z X-factora znajdzie się na okładce książki? ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czytałam inną książkę tego autora i nastrój był podobny :)
OdpowiedzUsuńA ja nie zmam tego autora ani jego twórczości. Muszę więc nadrobić braki.
OdpowiedzUsuńAutorki, kochane, autorki :).
OdpowiedzUsuńCyrysia: Ja też zamierzam nadgonić pozostałe powieści :).
Yrsą mnie bardzo zainteresowałaś i pewnie przeczytam, będę do tego dążyć :). Nie wiedziałam, że masz jaśmin za oknem - zakochałam się właśnie w Twoim mieszaniu :D.
OdpowiedzUsuńA to coś na okładce mi Szpaka w ogóle nie przypomina xD.
Hahahahha ale mnie rozbawiłaś tym Szpakiem :D
OdpowiedzUsuńCo do "Lodu w żyłach" to jednak się nie skuszę. Ja potrzebuję ciepełka, a to nasze lato nas nie rozpieszcza na razie.
Książkę "Lód w żyłach" mam w planach i jak tylko dostanę ją w swoje łapki, od razu przeczytam:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Hej :) Wytypowałam Cię do nagrody One Lovely Blog Award. Szczegóły na http://z-glowa-w-ksiazkach.blogspot.com/2011/07/one-lovely-blog-award.html
OdpowiedzUsuńA cokolwiek to "Tae ekejr" jest, na wszelki wypadek będę omijać szerokim łukiem :)
Pozdrawiam.
Alina: Przeczytaj. Ja teraz żałuję, że jak była okazja, to nie wzięłam "Spójrz na mnie" ;). Szpak i ten z okładki mają bardzo podobny kształt twarzy i włosy ;).
OdpowiedzUsuńPrzyjemnostki: A to w takim razie zostaw sobie na zimę, może odniesie jeszcze większą skuteczność w straszeniu ;p. Przynajmniej Ciebie, już zastanawiałam się nad swoim poczuciem humoru ;).
Kasandra_85: A czytałaś inne tej autorki?
Nikki: Oj, kochana jesteś :). Dziękuję.
Yrse oczywiście znam i bardzo lubię :) Nie wiem jak to się stało, ale dwóch ostatnich książek jeszcze nie czytałam. Muszę nadrobić i to szybko :)
OdpowiedzUsuńpani Sigurdardottir do tej pory czytałam tylko Spójrz na mnie, jednak Weź moją duszę już na mnie czeka, a teraz jestem pewna, że i Lód w żyłach mnie nie ominie :)
OdpowiedzUsuń