niedziela, 24 lipca 2011

Teatr dla aniołów. Tomas Halik


Muszę się oduczyć, by przed przeczytaniem książki mieć wobec niej jakiekolwiek oczekiwania. To mnie zawsze gubi. Wyobraźnia rozbudzona okładką lub tytułem i doprawiona opisem na tylnej okładce bardzo rzadko znajduje potwierdzenie w treści czytanej książki.

Tak niestety jest też w omawianej dzisiaj pracy Tomasa Halika „Teatr dla aniołów. Życie jako religijny eksperyment”. Ja, jak to ja, podtytuł praktycznie zignorowałam i skoncentrowałam się na aniołach. Spodziewałam się, że to będzie o aniołach od pierwszej do ostatniej strony. Myślałam, że może będzie jakieś ciekawe spojrzenie na anioły w religii chrześcijańskiej, jakie miejsce mają one w naszym życiu, jaką rolę miały w przeszłości itd. Niestety ten śliczny tytuł jest tylko metaforą dla życia w wierze (lub niewierze) religii katolickiej.

Książka zdecydowanie dla ludzi zainteresowanych teologią. Dla tych, którzy śledzą najnowsze katolickie publikacje, doniesienia z innych religii, którzy po prostu w jakimś stopniu tym żyją. Uważam, że dla nich ta praca jest niezwykle ciekawa i być może zostawi jakiś ślad w ich myśleniu i podchodzeniu do tematu religii. Ponieważ ja do tych osób nie należę, tylko się zdenerwowałam, nieco wynudziłam i przysięgłam, że nigdy więcej nie wezmę do ręki żadnej publikacji dotyczącej religii. A już szczególnie katolickiej (autor ładnie wszystko cały czas nazywa chrześcijańską religią, ale trudno nie zauważyć, że rzecz ma się generalnie katolicyzmu).

Trzeba przyznać Tomasowi Halikowi, że usilnie starał się zachować obiektywizm dyskutując o tym, jak się dochodzi do wiary, jak Bóg zdobywa (moje określenie) wiernych i czy niewierzący mogą żyć w wierze i tym podobne, ale cały czas powoływał się na nowy testament, na słowa obecnego papieża i chcąc nie chcąc, patrzył na wszystko z punktu widzenia osoby wierzącej, z góry zakładając, że istnienie Boga jest pewnością, że Biblia mówi samą prawdę, i że wszystko jest tak, jak tam jest przekazane. A najbardziej, co mnie rozśmieszyło, to następujące zdanie:

„Byli przekonani [teologowie], że niewierzący jest niewierzącym, ponieważ nie potrafi lub nie chce uznać teologicznych argumentów za istnieniem Boga, a jest tak widocznie dlatego, że pycha zabrania mu uznać autorytet Boga lub Kościoła, który Objawienie przekazuje w sposób nieomylny i arbitralny”.

A Kościół to nie jest pyszny, kiedy uważa, że posiadł wszelką prawdę i ma zawsze rację? Tego typu kwiatków jest w tej książce więcej, dlatego jako osoba nie wyznająca żadnej wiary, byłam zdrowo poirytowana takim podejściem do sprawy. Niemniej jednak jest to praca bardzo dobrze napisana, każda teza jest poparta argumentami, a autor stara się roztrząsnąć sprawę religii na każdy możliwy sposób. Tylko, że mnie nie przekonał.

Książka doskonała do nawiązania dyskusji o tym, czy Bóg jakim przedstawia go religia chrześcijańska istnieje, czy warto być wierzącym i co to w ogóle znaczy – wierzyć. Ciekawa jestem, co by wynikło, gdyby w kółeczku usadzić wierzących i niewierzących i po przeczytaniu tej książki kazać im dyskutować.

Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu Znak.

„Teatr dla aniołów. Życie jako religijny eksperyment” Tomas Halik, wyd. Znak, Kraków 2011, str.237

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...