niedziela, 11 września 2011

Spadek. J.D. Bujak, czyli czas na herbatkę z duchami w piwnicy przenoszącej gości w czasie.

Skończyłam dzisiaj lekturę „Spadku” J.D. Bujak. I właśnie zastanawiam się, jak ująć w słowa wszystkie emocje, które wywołała u mnie ta książka. Bo musicie wiedzieć, że jest ich mnóstwo. Zarówno pozytywnych i negatywnych. Najłatwiej byłoby pewnie zrobić tabelkę i tak opublikować, ale nie tego przecież uczyła nas pani od polskiego (jakbym przejmowała się tym, czego uczono mnie w szkole, ale niech będzie, polski nawet lubiłam). Zatem, pozwólcie, że razem pobłąkamy się po pewnej krakowskiej kamienicy…

Megi (Małgorzata) Jaworska do tej pory mieszkała w Gdańsku, ale po śmierci ciotki Aurelii przeprowadza się do Krakowa i zamieszkuje w odziedziczonej po ciotce kamienicy. Dość szybko okazuje się, że kamienica jest dziwna, mówiąc oględnie, a bardziej szczegółowo i wprost – nawiedzona. Megi, zadeklarowana zwolenniczka nauki długo nie przyjmuje do siebie oczywistych faktów, choć dowodów ma wiele. Ale przecież w tych starych murach mogą się rozpleniać grzybki halucynogenne i to one powodują te przywidzenia, prawda? W między czasie Megi poznaje Janka, mężczyznę do którego ewidentnie ją ciągnie oraz właścicielkę małego sklepiku ezoterycznego Mariannę i jej męża Samuela. Razem starają się dociec prawdy, co też się dzieje w kamienicy dziewczyny.

A dzieje się dużo. Jestem po prostu zachwycona atmosferą grozy jaką udało się stworzyć autorce. Wielokrotnie tak się wciągałam, że kiedy ktoś otwierał drzwi (w świecie realnym) to podskakiwałam na krześle, przez moment nie mogąc opanować gwałtownego bicia serca. No i oczywiście każdy cień, którego drgnięcie zauważyłam kątem oka, był dokładnie obserwowany czy to może nie duch, no bo a nuż mógł się pojawić przyciągnięty treścią książki, poza tym za plecami miałam zejście do piwnicy, a w książce piwnica stanowi centrum wydarzeń… Taak, pod tym względem książka jest naprawdę fantastyczna. Nie można też odmówić pani Bujak świetnych pomysłów, nawet dość oryginalnych, a także realnie odmalowanego tła akcji. Za to tę książkę uwielbiam. I jeszcze za poczucie humoru i sam pomysł na książkę i za… trochę tego jest. Ale nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o minusach, które jak na mój gust są równie duże, co plusy, choć skupiając się na pozytywach można o tych drugich zapomnieć. A przynajmniej nauczyć się z nimi żyć i traktować z przymrużeniem oka. Zresztą, chcąc czerpać z książki radość (a zdecydowanie chciałam i nie było to wcale trudne!) trzeba tak było zrobić.

Styl autorki jest nieco… niewyrobiony. Bardzo zdziwiłam się wiadomością, że to jest już jej druga książka. Ale druga to nie piąta, więc może niech będzie. Tak czy siak, myślałam, że to debiut. Czytając miałam wrażenie pewnej naiwności, zbytniej uprzejmości wobec czytelnika. Za dużo też w całej książce jest szczegółowych opisów danej czynności, zamiast przejść od razu do sedna. No i – jakżeby inaczej – dobijała mnie uporczywa ślepota Megi. Bo ja rozumiem, że można nie wierzyć w duchy. Ale mając milion dowodów na istnienie różnych przejawów magii i „nadnaturalności” wciąż chcieć iść na badania, czy wzywać speców od wilgoci? No podziwiam. Zdumiewało mnie również, jak nawet bohaterowie znający się na magii nie kojarzyli faktów, choć wszystko mieli przed nosem i jeszcze potem tak dziecinnie się dziwili „Ojej, rzeczywiście!”. Tak to wszystko ze sobą przeczyło, sztucznie rozwlekając akcję, byśmy my, czytelnicy, mięli więcej do czytania i później wpadli na rozwiązanie. Które okazało się proste jak drut i niemalże nie warte tych kilkuset stron.

Ale! Mimo wszystko uważam, że warto, bo właśnie cały urok tej książki tkwi w przeróżnych przejawach działalności duchów czy magii oraz w zastanawianiu się, kim tak naprawdę jest Jan Topolnicki ;). Mnie to nie dawało spokoju, najpierw myślałam, że wampir, a wcale nieprawda… Także sama kamienica i mieszcząca się na jej parterze herbaciarnia uparcie przywodziły mi na myśl film „Czekolada” i wprawiały w rozmarzenie. Uważam, że najlepsze, co wychodzi autorce to same pomysły i atmosfera, czy to grozy, czy ciepła i przytulności. Dlatego chyba nie powinnam się niczego za bardzo czepiać, skoro efekt ostateczny jest jak najbardziej pozytywny. Mam wielką chęć na kolejne książki J.D. Bujak i mam nadzieję, że będą równie fascynujące, plastyczne i tylko lepiej napisane. Bo ślamazarność niektórych momentów przyprawiała mnie o zgrzyt zębów. Ale ja naprawdę tę książkę polecam… Gorąco!

Dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka za egzemplarz :)).

„Spadek” J.D. Bujak wyd. Prószyński i S-ka 2011, str. 455

8 komentarzy:

  1. Może ta "uprzejmość" polega na tym, że tak kasowa literatura jak twórczość Meyer właśnie jest taka... rozwlekła opisowo w pewnych momentach. Zresztą z całą pewnością można stwierdzić, że autorka się zaczytywała w książkach Meyer? Bo ja zdecydowanie się skłaniam ku tej tezie.
    A recenzja jest dobra, nie dziwna ;).

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekawa ile autorka ma lat ;p. Masz rację co do Meyer. Było tam takie coś (pomijając fragment o nastolatkach). Jednak, cóż... Ta książka to jak usilny duplikat amerykańskiej literatury, tylko że polski. I dlatego tak mi się podobała, i dlatego tak drażniła ;). Dziękuję, nie miałam pewności w czasie pisania xD.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam jeszcze okazji zapoznania się z żadną książką tej autorki, ale na SPADEK mam spore chęci. Ciągnie mnie do takich lektur z nutą magii, tajemnicy, grozy i czegoś znajomego - w tym wypadku jest to Kraków. Będę miała "Spadek" na uwadze ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam tylko ostatni akapit, bo po książce, a przed pisaniem recenzji jestem :) No ja często wzdychałam albo przewracałam oczami. Jest tak jak piszesz: fajny pomysł - niby to wszystko już było, ale ładnie połączone, osadzone w Krakowie jest w porządku. Zakończenie mnie nieco zawiodło, ale przynajmniej nie domyśliłam się go w połowie - to plus. Tylko ten styl mi nie podszedł zupełnie. No ale nie uprzedzajmy faktów - jakoś to w głowie poukładam i opiszę u siebie. I wtedy I'll be back - żeby przeczytać całą Twoją recenzję ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bellatriks: A to z Krakowa jesteś? :)

    Viv: Okaaay :D. Czekam, żeby sobie pogadać. recencję i tak okroiłam. Chciałam więcej się rozgadać o minusach ale uparcie mi nie wychodziło, ten sam fragment pisałam na trzy różne sposoby! Zaklęte ;p.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmmm... Powiem Ci że też bym nie chciała w to wierzyć i tłumaczyła sobie na różne sposoby. No cóż, racjonalne myślenie ;).
    Ale powieść mi się bardzo podobała ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Gia
    Coś z tą magią jest na rzeczy, bo im dłużej się zastanawiam, tym więcej widzę pozytywów ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ok, recenzja napisana - dzisiaj opublikuję. I przeczytałam Twoją, i - oczywiście - się zgadzam :D Tylko moja ocena całości jest niższa, bo te minusy przesłaniały mi plusy. Co nie znaczy, że ich nie dostrzegam. Zresztą za kilka godzin zobaczysz sama ;)
    Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...