Czwarty tom przygód Atticusa przeczytany. Nie każcie mi pisać jego recenzji. Książka tak samo dobra jak poprzednie. Najmocniejsze punkty to pełne przepychanek językowych i humoru rozmowy z psem (wilczarzem, którego ja nieodmiennie sobie wyobrażam jako białego mopsa, choć w tym tomie moja wyobraźnia już nieco zaskoczyła i czasami wyglądał tak jak powinien. A czasami wciąż wystawał na dwadzieścia centymetrów nad ziemią). Chciałam tylko, głównie dla samej siebie, w ogóle zaznaczyć jego obecność. Tutaj recenzje wcześniejszych tomów, też nie wszystkich.
1. "Na psa urok"
2. "Raz wiedźmie śmierć"
3. "Między młotem a piorunem"
No i tradycyjnie nie mogę się doczekać kolejnego. Choć mam tyle książek do przeczytania, że nic się nie stanie jak trochę poczekam.
"Zbrodnia i Kojot" Kevin Hearne, wyd. Rebis 2012, str. 416
niedziela, 28 kwietnia 2013
niedziela, 21 kwietnia 2013
Biblia umarłych. Tom Knox
Wreszcie, po niemal tygodniu od przeczytania udaje mi się
zabrać za napisanie recenzji tej pełnej dreszczyku powieści. „Biblia umarłych”
to kolejne dzieło Toma Knoxa, brytyjskiego pisarza i korespondenta wojennego.
Tym razem autor zabiera nas do Kambodży, Bangkoku, Francji, Abchazji i gdzieś
wysoko w góry Tybetu, a główną zagadką są czaszki ze śladami trepanacji. Jak i
dlaczego? Co ma z tym wszystkim wspólnego rząd Kambodży, naukowcy z Chin oraz
archeologiczne wykopaliska z Francji? Tom Knox zabiera nas znowu na jazdę bez
trzymanki.
Lubię jego książki za to, że łączą w sobie elementy
przygody, nauki, archeologii, antropologii i zwiedzania świata. To taki
fajniejszy Indiana Jones, dla dorosłych. Tych, którzy nie chcą się bać,
ostrzegam – Tom Knox bardzo lubi straszyć. Choć akurat przy „Biblii umarłych”
bardziej się chyba bałam dzięki swojemu oczekiwaniu czegoś strasznego niż
faktycznych strasznych wydarzeń. Pod tym względem „Sekret genezis” jest o wiele
straszniejszy (wolę sobie nie przypominać pradawnych rytuałów uśmiercania). Acz
tutaj najstraszniejsza jest sama Kambodżańska historia. Dwa miliony ludzi
zabitych w strasznej rzezi, jaka ogarnęła ich kraj i obraz po. Choć autor jakoś
nie wspomniał o tym, co się dzieje teraz, o ilości ludzi, którzy tracą życie i
zdrowie, bo nadepnęli na minę. Ale powieści to nie robi różnicy, i tak jest
wystarczająco przygnębiająca, choć zbudowana tak, że czytamy ją niczym
amerykański film i wiemy, że po tych okropnych przygodach bohater i tak na
końcu będzie szczęśliwy. Tutaj trochę tak się dzieje, acz niezupełnie. Pan Knox
również się trochę z nami bawi za pomocą bohaterów. Do samego końca nie byłam
pewna, czy Chemda Tek, współtowarzyszka głównego bohatera, jest dobrą postacią,
czy może złą. Czy jego przyjaciel jest rzeczywiście przyjacielem, i czy Julia,
francuska archeolog, przypadkiem gdzieś w końcu nie zginie.
Co i jak się wydarzyło, musicie się przekonać sami. Jeśli
lubicie przygodę, thriller, dalekie podróże, a może zaczytujecie się w
kryminałach i macie ochotę na małą odskocznię – to książka dla was. Mnie się
podobała i pewnie przeczytam też trzecią (drugą w kolejności wydawania) książkę
autora „Znamiona Kaina”.
A tutaj recenzja „Sekretu genezis”.
„Biblia umarłych” Tom Knox, wyd. Rebis 2012, str. 416
sobota, 20 kwietnia 2013
sobota, 13 kwietnia 2013
Kwiecień w książkach.
Oto stos, którego miało nie być. Na kwiecień nie planowałam żadnych zakupów książkowych oprócz "Niewinnej", ale ponieważ w kwietniu nic w moim życiu nie idzie tak jak zostało zaplanowane, to i temu stosowi (no, nie jest tak duży) się nie dziwię.
Pierwsze dwie od dołu to skutek bycia w pobliżu Taniej Książki, oczywiście musiałam zajrzeć, a jak już zajrzałam... Anne Rice kolekcjonuję. I powoli, stopniowo czytam. "Wojna kwiatów" skojarzyła mi się z "Wojną o dąb", którą czytałam dobrych parę lat temu i tak poczułam, że chcę ją przeczytać. "Biblia umarłych" zawitała do mnie z racji mojego nagłego głodu na przygodę z dreszczykiem, a to Tom Knox zapewnia doskonale. Taki mroczniejszy Indiana Jones. "Niegodziwcy" to kryminał autorstwa duńskiego rodzeństwa. Oczywiście, że musiałam kupić, jak tylko się o nich dowiedziałam. Przecież poluję na duńską literaturę. Jakoś strasznie jej mało u nas. Dlatego - wow. I ponoć nawet świetnie Hammerowie piszą. I na samej górze jedyna planowana tego miesiąca książka - "Niewinna" Taylor Stevens. Mam jakiś sentyment do "Informacjonistki", dlatego była to książka obowiązkowa. Ponieważ bardzo się wiązała z moim urlopowym wyjazdem, który nie wypalił (omójboże, jak się można spóźnić na autobus do drugiego kraju... Mnie się udało...), to w tej chwili troszkę nie mogę na nią patrzeć i poczeka sobie na odpowiedni moment.
Also, tyle. To dopiero połowa kwietnia, także nie mówię "hop"... ;). Dzięki artykułowi na stronie Wysokich Obcasów mam ogromną ochotę na "Intrygę małżeńską" Jeffrey'a Eugenidesa i jego wcześniejszą książkę "Middlesex". Ale jeszcze jakieś resztki rozsądku mam (i pustki w portfelu), także wstrzymam się i albo mi chęć przejdzie, albo poczeka do następnej wypłaty ;).
Pierwsze dwie od dołu to skutek bycia w pobliżu Taniej Książki, oczywiście musiałam zajrzeć, a jak już zajrzałam... Anne Rice kolekcjonuję. I powoli, stopniowo czytam. "Wojna kwiatów" skojarzyła mi się z "Wojną o dąb", którą czytałam dobrych parę lat temu i tak poczułam, że chcę ją przeczytać. "Biblia umarłych" zawitała do mnie z racji mojego nagłego głodu na przygodę z dreszczykiem, a to Tom Knox zapewnia doskonale. Taki mroczniejszy Indiana Jones. "Niegodziwcy" to kryminał autorstwa duńskiego rodzeństwa. Oczywiście, że musiałam kupić, jak tylko się o nich dowiedziałam. Przecież poluję na duńską literaturę. Jakoś strasznie jej mało u nas. Dlatego - wow. I ponoć nawet świetnie Hammerowie piszą. I na samej górze jedyna planowana tego miesiąca książka - "Niewinna" Taylor Stevens. Mam jakiś sentyment do "Informacjonistki", dlatego była to książka obowiązkowa. Ponieważ bardzo się wiązała z moim urlopowym wyjazdem, który nie wypalił (omójboże, jak się można spóźnić na autobus do drugiego kraju... Mnie się udało...), to w tej chwili troszkę nie mogę na nią patrzeć i poczeka sobie na odpowiedni moment.
Also, tyle. To dopiero połowa kwietnia, także nie mówię "hop"... ;). Dzięki artykułowi na stronie Wysokich Obcasów mam ogromną ochotę na "Intrygę małżeńską" Jeffrey'a Eugenidesa i jego wcześniejszą książkę "Middlesex". Ale jeszcze jakieś resztki rozsądku mam (i pustki w portfelu), także wstrzymam się i albo mi chęć przejdzie, albo poczeka do następnej wypłaty ;).
wtorek, 9 kwietnia 2013
Piekło Gabriela. Sylvain Reynard
Zaczęło się od harlequinów. Potem nadeszła era romansów
bardziej rozbudowanych. Danielle Steele, Nora Roberts. A potem nagle objawiła
się pani Meyer z romansem nowej generacji – ubranym w wampirze szatki. Dotyka
on tyle archetypów i prostych uczuć istniejących gdzieś w każdej kobiecie, że
wywołał on nawałnicę fan ficków – nagle każdy chciał pisać swoją wersję „Twilightu”.
I tak narodziła się fala romansów erotycznych z szanownym Greyem na czele.
Wiadomo, że istniały sobie zawsze, wiadomo również, że to moje podsumowanie
jest jednym wielkim uproszczeniem, niemniej jednak nie da się ukryć, że taka
moda w tej chwili istnieje i w jakiś dziwny sposób wywodzi się z sagi „Zmierzch”.
W dziwny dlatego, że Stephanie Meyer jako żona mormona, niemalże wykluczyła
seks z całej Sagi, a „ten” moment nastąpił dopiero po ślubie Edwarda i Belli.
Może właśnie tego czytelniczkom brakowało i stąd wybuch namiętności w postaci
coraz to nowszych erotyków. Dlaczego o tym mówię?
Otóż nie każdy być
może o tym wie, ale przedstawiane dzisiaj „Piekło Gabriela” pierwotnie również
było fan fickiem „Zmierzchu”. Mam jednak wrażenie, że autorka (bądź autor –
postać całkowicie anonimowa, ale obstawiam kobietę, mężczyźni jednak tak nie
piszą) znacznie odeszła od pierwowzoru i gdybym nie wiedziała, że ma cokolwiek
wspólnego z „Twilightem”, to bym się tych powiązań nie doszukała. Poza jednym
wielkim stereotypem, na którym bazują wszystkie romanse – On starszy od niej,
bogaty, tajemniczy, super męski i przystojny; Ona – ucieleśnienie czystości i
niewinności, młoda, piękna, delikatna, najpiękniejsza na świecie sierotka,
którą on musi uratować. Ale żeby nie było tak jednostronnie, to on również posiada
trawiące go demony przeszłości, nosi w sobie wielki ból i tylko ona może
sprawić, że on sobie przebaczy i odnajdzie szczęście na tym ziemskim padole…
Okay, trochę się śmieję, jak to zwykle przy tego typu
literaturze bywa, ale teraz na poważnie. Książka bardzo mi się podobała. Przede
wszystkim nie jest to żaden erotyk, chyba że w kolejnych tomach. To bardzo
solidny romans, dość dobrze napisany i ja tam bym się niczego nie czepiała.
Jest to książka zarówno dla nastolatek jak i kobiet dorosłych i każda z tych
grup powinna być zadowolona. Owszem, było parę drażniących mnie rzeczy, jak
niektóre powtarzające się wypowiedzi bohaterów (redakcja mogła to poprawić)
oraz pewna naiwność funkcjonująca między bohaterami, ale to już cecha
wszystkich tego typu powieści i gdybym chciała tego uniknąć, to zwyczajnie nie
powinnam tego czytać.
Za to podobało mi się naukowe zaplecze autorki. Może tu z
kolei ja jestem naiwna, ale mam wrażenie, że ona „coś studiowała”. Najpewniej
literaturoznawstwo. Sposób w jaki opisała uniwersytet w Toronto, oraz zarzucała
nas fragmentami Dantego i nie tylko, bardzo mi podszedł do gustu. Dzięki temu
nie miałam wrażenia, że czytam coś kompletnie bezwartościowego. Oczywiście było
to podane niezwykle prosto, dlatego nie należy oczekiwać niewiadomo jakiego
dzieła. Ale miło mnie to ujęło. Natomiast gust muzyczny bohaterów i sposób
przedstawiania różnych piosenek całkowicie mnie „rozwalił”. Soundtrack „Zmierzchu”
jest znacznie lepszy ;).
Może trochę nie po kolei to robię, ale wypadałoby lepiej przedstawić główną parę. On nazywa się Gabriel Emerson, jest profesorem na
uniwersytecie w Toronto i jednym z najlepszych specjalistów od Dantego. Ma 33
lata, jest bogaty (odziedziczył majątek po ojcu), posiada mroczną przeszłość.
Sprawia wrażenie osoby z zaburzeniem afektywnym dwubiegunowym i tylko ona
wyzwala w nim lepszą stronę. Ona to Julia Mitchell. Magistrantka, studentka profesora
Emersona, przyszła specjalista od Dantego, lat 23. Rzekomo podobna do
Dantejskiej Beatrycze. Wywodzi się z rozbitej rodziny, tajemniczo skrzywdzona przez
swojego byłego, całkowicie niewinna i delikatna aż do przesady. Nie wiem
dlaczego zawsze wpadam w taki trochę prześmiewczy ton jak opisuję tych
bohaterów, uwierzcie mi, nie jest tak źle. Julia potrafi pokazać pazurki, nie
potyka się na każdym kroku, często ustawia Gabriela do pionu. On równie często
na nią krzyczy i coś jej zarzuca, co ją z kolei doprowadza do łez i później bez
końca się przepraszają. Zabawne. I myślę, że powinnam skończyć mówić, bo
recenzja robi się coraz dłuższa i coraz mniej przestaje z niej wynikać. Ale nic
nie poradzę na to, że to właśnie o takich książkach się rozpisuję. Zupełnie
tego nie rozumiem.
„Piekło Gabriela” polecam, jeżeli ktoś chce dobrego
romansu, miłej rozrywki i czegoś ciepłego do poczytania. Oni w sumie są kochani
i nie tacy źli. Momentami robi się zbyt ckliwie i tak ze sto stron mogłoby być
wyciętych, ale naprawdę nie ma się czego czepiać. Wybór między „Greyem” a „Gabrielem”
jest dla mnie oczywisty pod każdym względem (np. umiejętności pisarskich autorki,
głównych bohaterów, treści zawartych). Szczerze polecam „Piekło Gabriela” i na
pewno przeczytam pozostałe dwa tomy. Ciekawa jestem czy nieco fantastyczny
prolog znajdzie swoje przełożenie na akcję i na przykład okaże się, że
bohaterowie są inkarnacjami kilkusetletnich postaci i żyją w odwiecznej walce
piekła i nieba ;).
Serdecznie dziękuję wydawnictwu MUZA :).
„Piekło Gabriela”
Sylvain Reynard, wyd. „Akurat” 2013, str. 637
poniedziałek, 1 kwietnia 2013
55 - 10 pytań, 55 odpowiedzi.
Myślę, że dobrze wiecie, jak rzadko biorę udział we wszelkiego rodzaju łańcuszkach i tym podobnych. Nie lubię, nie chce mi się zużywać na to czasu, a w większości wypadków temat danego łańcuszka bynajmniej nie jest dla mnie wystarczającą motywacją, by się pod niego podłączyć. Dzisiaj nowość - nie tylko nie odmówiłam, ale wręcz zgłosiłam się do niego sama, nie pytana ;). Pytania, na które trzeba było odpowiedzieć bardzo mi się spodobały. Jeżeli ktoś z Was ma ochotę, niech czuje się zaproszony, ja ze swojej strony zapraszam tylko Alinę i Viv :).
10 książek, które bardzo mi się podobały.
10 książek, które bardzo mi się podobały.
„Wiedźma” Olga Gromyko
“Mała Ikar” Helen Oyeyemi
„Harry
Potter” (6 tomów) J.K. Rowling
“Przejście”. Connie Willis
„Duma i Uprzedzenie” Jane Austen
„Czarne Kamienie” (czyli „Córka Krwawych”, „Dziedziczka
Cieni”, „Królowa Ciemności”) Anne Bishop
„Tequila
Oil” Hugh Thomson
“Wyjątek”
Christian Jurgensen
“Portret
Doriana Graya” Oscar Wilde
“Fight
Club” Chuck Palahniuk
9 książek, które mniej mi się podobały
„Pozytonowy detektyw” Isaac Asimov
„Magia Krwi” (ona się w ogóle nie podobała) Anthony Huso
„Świat Zofii”. Jostein Gaarder
„Wiedźma z Wilżyńskiej Doliny”. Anna Brzezińska
„Diabeł. Autobiografia” Tosca Lee (Też się nie podobała)
„Cukiereczki”. Mian Mian
„Całując grzech” (i inne tomy). Keri Arthur
„Pachnidło”. Patrick Suskind
„Świat Magii Czarownic”. Andre Northon
8 blogów, które najchętniej czytam
Krimifantamania (to u niej znalazłam ten łańcuszek)
7 książek, które chcę przeczytać
Inspiracje czerpane głównie z moich własnych zbiorów ;)
„Zabójcy bażantów” Jussi Adler-Olsen
„Utracone serce Azji” Colin Thubron
„Trafny wybór” J.K. Rowling
„Portret pani Charbuque. Asystentka pisarza fantasy” Jeffrey
Ford
„Śnieżka musi umrzeć” Nele Neuhaus
„Wampir Lestat” Anne Rice (Od kilku lat jestem w połowie
książki)
„Niewinna” Taylor Stevens
6 powodów, żeby sięgnąć po książkę
Głód nowych wrażeń.
Nuda.
Chęć mądrego wykorzystania czasu spędzanego w komunikacji
miejskiej.
Rozszerzenie świadomości.
Zdobycie informacji.
Potrzeba serca aby coś poczuć, przeżyć.
5 powodów, żeby nie sięgnąć po książkę
Masz do obejrzenia najnowszy odcinek arcyciekawego
ukochanego serialu.
Prowadzisz samochód.
Współpasażerowie w komunikacji miejskiej rozmawiają tak
głośno, że zagłuszają odgłosy jazdy i twoje myśli.
Musisz się kiedyś wyspać.
Jesteś w pracy, a szef już raz cię przyłapał na
podczytywaniu „50 shades of Grey”.
4 miejsca, w których najlepiej się czyta
Łóżko.
Fotel.
Autobus.
Cokolwiek siedzącego. Ale na stojąco też można.
3 autorów, na których książki czeka się zawsze za długo
Laurell K. Hamilton (hm, tutaj raczej na wydanie kolejnej
części serii)
Lisa See
Olga Gromyko (O ile coś w ogóle pisze)
2 dobre ekranizacje
„Wywiad z wampirem”
„Tożsamość Bourne’a”. Film kocham, a przez książkę nie
dało się przebrnąć.
1 autor niesłusznie zapomniany
Irena Zarzycka
Subskrybuj:
Posty (Atom)