czwartek, 26 grudnia 2013

Cienie sukuba i Odkrycie sukuba, Richelle Mead, czyli koniec serii.

Zakończyłam serię o sukubie. To chyba jedyna seria, której każdy tom miałam ochotę zrecenzować. Zwykle tego nie robię, bo przecież to seria. Jak bardzo może różnić się jeden tom od drugiego? Ale z Georginą sprawa miała się inaczej. Każdy tom jest od siebie chociaż odrobinę różny. Ponieważ ostatnio miałam tyle na głowie, że już nie starczało mi sił na ubranie moich przemyśleń w słowa, to teraz zrecenzuję dwa ostatnie tomy przygód sukuba.

„Cienie sukuba” to tom, który jako jedyny bardzo mnie rozczarował. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że w moim prywatnym rankingu jest gorszy niż tom pierwszy. Bo duża część książki jest zwyczajnie nudna. Geogina zostaje wciągnięta w nicość, w jakieś dziwne miejsce, w którym wiążą ją żądne zemsty Oneroi, synowie Nyx. Torturują Georginę, nasyłając na nią mieszankę jej własnych wspomnień, fałszywych obrazów i prawdziwych, które się dzieją w jej czasie. Georgie po iluś takich „seansach” traci zdolność odróżnienia prawdy od kłamstwa, tym bardziej że Oneroi żywią się jej cierpieniem. Na pomoc ruszają jej przyjaciele…

Od razu widać, że jeżeli w akcji nie ma Georginy, to nic się nie dzieje. I nawet jeśli jest to Georgina, ale w innym życiu to też nie to samo. Usunięcie jej z głównej osi zdarzeń sprawiło, że powiało nudą i miałam moment, kiedy ledwo przebrnęłam przez tekst. Na szczęście pod koniec znowu się dzieje i książkę udaje się skończyć. I niestety w tym tomie zostają rozwiane moje marzenia co do tego kim jest prawdziwa miłość Georginy. Nie ten, o którym myślałam. Co za szkoda.

Jednakże dopiero w „Odkryciu sukuba” widać, jak bardzo poprzedni tom był potrzebny do zrozumienia całego istnienia Georginy. Ta część jest już zakończeniem całej opowieści i powiem wam, że warto. I że autorka tego nie popsuła. To chyba jeden z najlepszych tomów. I wiecie co? Zaczęłam go wczoraj, czyli w Święta… I cała akcja dzieje się właśnie w grudniu i w czasie Świąt. Boskie wyczucie czasu :D. Chociaż nie miałam zamiaru, to jednak przeczytałam powieść w świątecznym klimacie.

W tym tomie Georgina sięga po własne szczęście i pozywa Piekło o oddanie jej duszy. I nic więcej nie powiem, tym razem nie opowiem akcji. To trzeba przeczytać samemu. Wspomnę jedynie o przecudownym Carterze, który w tym tomie przechodzi samego siebie i jest tak cudowny, że bardziej być nie może. Parę razy zdarzyło mi się przez niego chlipnąć ze wzruszenia, jednocześnie się śmiejąc. Uwielbiam go. Bez niego ta seria nie byłaby taka sama.

Smutno mi, że to już koniec. I na upartego autorka mogłaby pisać dalej. Ma sporo wątków, któe mogłaby na nowo otworzyć, pociągnąć dalej, nawet już bez Georginy… Ale to byłaby przesada. Zaserwowała nam tę opowieść w idealnej dawce. Nie za mało, nie za dużo, ze szczęśliwym, pięknym zakończeniem (Carter).

Cieszę się, że zakończenie tej serii przypadło mi w święta i że „Odkrycie sukuba” samo w sobie miało świąteczną atmosferę. Taki miły akcent. Polecam tę serię jak mało którą paranormalną. Mam wrażenie, że nie ma drugiej takiej. W tym morzu powtarzalności udało się Richelle Mead stworzyć coś oryginalnego. POLECAM.

„Cienie sukuba” Richelle Mead, wyd. Amber 2011, str. 336

“Odkrycie sukuba” Richelle Mead, wyd. Amber 2012, str. 302

2 komentarze:

  1. Z wielką przyjemnością wspominam przygodę z tą serią

    OdpowiedzUsuń
  2. Haaa! Sukces osiągnięty, Sukub polubiony! :DDDD. Jestem z Ciebie dumna :*.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...