piątek, 18 lutego 2011
Dziedzictwo mroku. Bree Despain
Włączyłam sobie właśnie soundtrack do Dumy i Uprzedzenia z 2005 i oczami duszy widzę Pana Darcy’ego, zielone pola i wrzosowiska między domem Elizabeth a posiadłością Bingley’a. Zobaczymy co z tego wyniknie dla recenzji ;).
Chyba nie muszę po raz kolejny mówić, że jest boom na wszystko, co nadprzyrodzone bla bla bla. Dlatego raczej długo obracałam „Dziedzictwo mroku” w rękach zanim wzięłam do czytania. Ale książka ta ma w sobie coś przyciągającego, ciut innego, klimatycznego może? Jest bardzo ładnie wydania, człowiek nie ma wrażenia, że trzyma w rękach kolejną „śmieciówkę” (tak, moje właśnie utworzone słowo). Opis na okładce nie sprawia wrażenia niczego oryginalnego, ale ostatecznie zdecydowałam się ją wypożyczyć (błogosławię Warszawę za inwestowanie w biblioteki i nie zamykanie nam ich tak jak w Wielkiej Brytanii).
Jest to opowieść z wilkołakami w roli głównej. O innych nadnaturalnych stworzeniach autorka milczy. Możliwe, że na razie, kto ją tam wie. Grace jest zwykłą siedemnastolatką, ma dwóch braci i młodszą siostrę, jej ojciec jest pastorem. Cała rodzina ma na nazwisko Divine (boski), przez co wszyscy traktują ich trochę jako cudowną rodzinę. Każdy liczy na pastora, matka jest idealna, dzieci wspaniale wychowane, mają dawać innym przykład - całe miasto na nich patrzy. Ale nie da się być idealnym. W domu Divine’ów są tematy, których się nie omawia. Kiedy przy obiedzie opowiadają jak im minął dzień, nikt nie wspomina o tym, co go naprawdę dręczy. W niedalekiej przyszłości okaże się, że to wcale nie taka dobra metoda. A kto jest wilkołakiem? Przyjaciel z dzieciństwa rodzeństwa, który pewnego dnia opuszcza ich dom i miasto w dość nieprzyjemnych okolicznościach. Teraz wraca.
I nie. Wbrew pozorom nie opowiedziałam nawet połowy książki. Za to właśnie lubię „Dziedzictwo mroku”. Z pozoru jest takie jak każda inna tego typu powieść. Ale wraz z rozwojem akcji potrafi nas zaskoczyć i nic nie jest takie proste, jakby nam się mogło wydawać. Przez całkiem długi czas temat wilkołaka nawet nie występuje, a mamy coś w rodzaju psychologiczno-obyczajowej książki dla nastolatków. To też mi się podobało. Czytając, nie czułam się jakby mi ktoś po drodze lasował mózg, a z przyjemnością śledziłam problemy Grace i całej rodziny.
Jedyne może co mam do zarzucenia, to historie związane z wilkołakami. Częściowo kojarzyły mi się uparcie ze „Zmierzchem”, choć jak teraz sobie przypominam to nic aż tak podobnego nie było. Ale może nastrój, kiedy dowiadywaliśmy się informacji o historii wilkołaków? A drugie częściowo, to miałam skojarzenia z serialem „Pamiętniki Wampirów”. No bez przesady. Kamień księżycowy? Czy to nie wokół tego kręci się cały sezon drugi? I choć w „Dziedzictwie mroku” kamień księżycowy ma zupełnie inne wyjaśnienie pochodzenia i zastosowanie, to ta nazwa powodowała, że uparcie widziałam między słowami Damona, Elenę i innych bohaterów serialu. Ale to może tylko takie moje małe zboczenie.
Książkę bardzo polecam wielbicielom takiej literatury, ale również zwykłym czytelnikom. Jedyne czego nie jestem pewna, to czy spodoba się ludziom tak zwanym dorosłym. Ale kto się czuje młodo niech po nią sięga ;). Jest to coś trochę innego od całej reszty. Czyta się bardzo przyjemnie, bez niemiłych niespodzianek (prawie) i daje poczucie odprężenia. Dałabym cztery solidne gwiazdki (a jakbym miała naście lat to pewnie i pięć).
Soundtrack dobiega końca, jeszcze tylko dwa utwory. Okazuje się, że bardzo pomaga w pisaniu, szczególnie jak ktoś, czyli ja, ma na dzisiaj dość jakiejkolwiek aktywności ;).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O, chyba będę pierwsza. Melduję się na Twoim blogu :) Od dzisiaj będę tu regularnie zaglądać! I zaznaczać sobie tytuły książek z najbardziej zachęcających recenzji - przeczytam sobie w wakacje :) Pisałam już o tym w poprzednim komentarzu, ale powtórzę: masz przepiękny szablon!
OdpowiedzUsuńno
OdpowiedzUsuńgdzieś tam słyszałam o tej książce
raczej nie czytam takich książek
ale recenzja mi się spodobała
więc może
przeczytam ;)
Zoe: To koniecznie mi później powiesz, które to książki sobie zaznaczyłaś :). I cieszę się, że tu jesteś i że tak bardzo podoba Ci się szablon :).
OdpowiedzUsuńCatherine: O, fajnie :D. Nie wiem, w jakim wieku jesteś, ale mówię uczciwie, że to książka dla nastolatków, więc trzeba się liczyć z prostotą i mało wymagającą treścią :D.
Od czasu do czasu potrzebna jest lektura nie wymagająca kojarzenia faktów czy innego wysiłku umysłowego. A że z reguły takie książki połyka się w kilka godzin to i czasu nie szkoda. Jestem wzrokowcem śliczna okładka.
OdpowiedzUsuń