To chyba nie będzie typowa recenzja. Bo ja mam ochotę
tylko potężnie westchnąć nad tą książką. Kolejny tom, nadal nic się nie dzieje.
Pomnika jak nie było tak nie ma. I to mógłby być koniec mojej wypowiedzi, ale
postaram się dodać coś więcej.
W recenzji tomu pierwszego napisałam, że mam nadzieję, iż
ten wielki wstęp za jaki uznałam część pierwszą drugiej trylogii, znajdzie
swoje rozwiązanie w tomie drugim. W tomie drugim napisałam, że jest „nudno,
nudno, nudno” i liczę na poprawę w tomie trzecim. A co mam powiedzieć o tomie
trzecim?
Nadal nic konkretnego się nie dzieje. Ta książka to jeden
wielki opis mnóstwa rozmów, które pokazują jak toczy się walka o władzę. Tu nie
uświadczycie walk, szczęku mieczy, nocowania w lesie i mocnych, prawdziwych
emocji, dzięki którym trylogia o Achai była taka dobra. Może przesadziłam, że
nikt w lesie nie sypia (czytaj – nie jest na misji), był jeden moment, ale
chodzi mi o podkreślenie, że tutaj wszyscy się rozwodzą nad taktyką. Albo
opisują (w ich mniemaniu) w dowcipny sposób przywary społeczeństwa. Albo
opisują, że wojsku to i tamto, w ten i tamten sposób. Że ten sprzęt robi to, a
ten tamto. W czasie czytania miałam wrażenie, że pan Ziemiański naczytał się o
wojsku i gdzieś swoją pasją i wiedzą musi się podzielić, szkoda tylko, że sam
sobie psuje kultową postać.
[Uwaga dla wrażliwych, spojler]. Po siedmiuset stronach
nieustających rozmów o niczym (naprawdę, wycięłabym 90% książki) nasi
bohaterowie docierają do miejsca gdzie pomnik powinien być. A tam… pomnika nie
ma. Witajcie w tomie czwartym. Zastanawiam się czy to grafomaństwo, czy
zwyczajnie chęć zdobycia pieniędzy… Nie oskarżam o to autora, ale takie
wydawnictwo już tak. No bo powinien ktoś mu powiedzieć, żeby wyrzucił z książki
to, to i to, a wtedy akcja zawarłaby się w jednym-dwóch tomach. A miała być
kolejna trylogia. Z której zrobiło się cztery albo więcej tomów.
W czasie lektury tomu trzeciego powiedziałam przyjaciółce,
częściowo sfrustrowana, częściowo rozbawiona całą sytuacją – Tyle się
namęczyłam, żeby znaleźć wreszcie pomnik Achai, a jego nadal nie ma, że już się
nie poddam i przeczytam też kolejne tomy, aby dotrzeć wreszcie do tego
cholernego pomnika. Może to sposób na czytelnika…
Z plusów powiem jedynie to, że akurat tom trzeci czytało
mi się nieco lepiej, niż tom drugi. Już nie był „nudny, nudny, nudny”. Parę
razy się nawet szczerze zaśmiałam. Ale czuję się zrobiona w bambuko. Tyle
czekania i znoszenia bredzenia około politycznego, a pomnika ani widu, ani
słychu. Ładnie tylko Ziemiański zrobił z nas Ziemców. Okazuje się, że to my
nimi jesteśmy, a zarówno świat Achai jak i Polski zza Gór Pierścienia to tak
jakby świat alternatywny. Z naszego, ziemskiego punktu widzenia.
Czytacie na własną odpowiedzialność.
„Pomnik cesarzowej Achai. Tom 3” Andrzej Ziemiański, wyd.
Fabryka Słów 2014, str. 793