niedziela, 27 lutego 2011

Wampiry wolą szatynki. Kerrelyn Sparks

Po dosyć ciężkiej lekturze „Alienisty”, wymagającej istnienia szarych komórek, sięgnęłam po taką, która nie wymaga nic. Ta książka jest tak lekka, że lżejsza już być nie mogła.

Emma Wallace po pracy zabija wampiry, wypełniając ostatnią prośbę swojego ojca „Pomścij nas”. Jej rodzice zginęli brutalnie zamordowani przez wampiry. Zostawiona sama na świecie, Emma żyje jedynie zemstą, nie dopuszczając do siebie innych uczuć. Do czasu, kiedy na jej drodze staje przystojny Angus MacKay, który okazuje się być wampirem i Emma, rozżalona, że jej idealny mężczyzna jest nieżywy, usiłuje go zabić. On z kolei, porażony osobą Emmy, stara się jej pokazać, że istnieją dobre wampiry, żywiące się syntetyczną krwią i Malkontenci, lubujący się w zabijaniu ludzi i piciu z nich prawdziwej krwi. Nieprzytomnie zakochani w sobie Emma i Angus stawiają czoła własnym demonom a także, złączywszy siły, Malkontentom.

Przy lekturze „Wampiry wolą szatynki” spędziłam kilka naprawdę przyjemnych godzin, całkowicie pozbawionych jakiegokolwiek wysiłku do tego stopnia, że czuję się, jakbym zjadła powietrze. Ale książka mile mnie zaskoczyła, bo stylistycznie bardzo dobrze napisana, niezwykle prosto, ale bez stopnia głupoty wyczuwalnego w innych tego typu powieściach. Autorka nie siliła się na sztuczne pogłębienie wartości lektury, czy bycie oryginalną, co wyszło jej na dobre. Generalnie miałam plan ponabijać się z niej, ale Kerrelyn Sparks zamknęła mi usta następującymi słowami w swoim podziękowaniu.

Bardzo mi pomagało wasze wsparcie. Miałam wielkie szczęście – zawsze otaczała mnie miłość. I dlatego los dał mi wspaniały dar – mogę pisać o tej najpotężniejszej, najcudowniejszej sile – o miłości.

I przyznajmy sobie szczerze, nie zawsze trzeba intelektualizować i starać się napisać nie wiadomo jak wysoką prozę. Takie czytadła też są potrzebne, chociażby po to, żeby na chwilę przestać odczuwać ciężar świata. Może brzmi to nieco pompatycznie, ale tak to czuję. I dlatego lubię tę książkę i jak będę miała znowu potrzebę na coś niezwykle lekkiego, to sięgnę po inne powieści Kerrelyn Sparks, na których widok do tej pory uśmiechałam się ironicznie i wzdychałam, jakie to idiotyzmy są wydawane.

9 komentarzy:

  1. Szczerze -to ostatnio na hasło "wampir" uciekam gdzie pieprz rośnie. A żeby było zabawniej kiedyś naprawdę lubiłam (od czasu do czasu) poczytać coś o tych nadprzyrodzonych istotach. Wydaje mi się, że ten niesmak wywołały media, ogólne uwielbienie dla lektur z wampirami i taki ich wysyp -do tego stopnia, że czasami w na ogół zwyczajnej książce nagle wyskakuje wampir -a nuż lepiej się sprzeda. Mam nadzieję, że kiedyś powróci mi chęć na fantastykę z wampirami itp. i trafi mi się wtedy jakaś dobra literatura o tejże tematyce ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze jakieś trzy, cztery lata temu biadoliłam, że nikt nie pisze o wampirach. Uwielbiam wampiry i czytałam z nimi wszystko, co było. Ale era Zmierzchu zakończyła okres posuchy, ale posuchy inteligentnej, pełnej smaku, a rozpoczęła coś, co mamy teraz. Nawet panie, które do tej pory pisały romanse o zwykłych kobietach przerzuciły się na wampiry. A ich wampiry są... no cóż, każdy widzi jakie są ;). Ale akurat do Kerrelyn Sparks nic nie mam, może dlatego, że jak powiedziałam nie starała się nic udziwniać i wyszło jej bardzo zgrabnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. nie za bardzo mi przypadają do gustu książki o wampirach
    ale może tym razem zaryzykuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie książki o wampirach kojarzą się z tymi niezbyt wymagającymi , więc jak już skończy się mi długa lista do przeczytania możliwe że po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Catherine i dm1994: Uważam, że w tej książce nie należy przywiązywać zbytniej uwagi do wampirów, tylko potraktować ją jako zwykły, lekki romans z odrobiną akcji. Wampiry są tak ludzkie, że wampirami są tylko z nazwy (no i mają kilka parapsychologicznych mocy ;)).

    OdpowiedzUsuń
  6. Najlepsza książka o wampirach to Wampir. Biografia symboliczna Marii Janion:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tytuł jest świetny ;) Sama jestem pograniczem między szatynką a brunetką :P Zgadzam się z Tobą w 100 %, że czasami dla czystej rozrywki warto sięgnąć po taką książkę. Nie można szarych komórek przemęczać 24 godziny na dobę :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Czarny(w)Pieprz: O, rzeczywiście może być ciekawie :).

    Przyjemnostki: Mnie tytuł drażni, ale patrząc z Twojego punktu widzenia można go uznać za świetny ;).

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie tytuł skutecznie odstrasza od tej książki, ale skoro mówisz, że nie jest taka zła, to może kiedyś po nią sięgnę :).

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...