sobota, 21 maja 2011
Uciekinier. Daniel Silva
Zacznijmy od strony fizycznej książki. Zwykle raczej nie koncentruję się na tym jak dana książka jest wydana, chyba że wybitnie mnie coś zdenerwuje. Czasem za mała, zamazana czcionka, a czasem wręcz za duża, wystarczą by mnie zniechęcić. Jeśli chodzi o „Uciekiniera” Silvy, to pomijając mało zachęcającą okładkę (w końcu nie ona jest najważniejsza), jak rzadko kiedy zwróciłam uwagę na format. Książka ta jest wyższa niż to zwykle bywa, przez co tekst wydaje się być bardziej rozciągnięty, a książkę źle się trzyma przy czytaniu. To tyle jeśli chodzi o materię, przejdźmy do duszy.
Miałam w swoim życiu okres, że bardzo się zaczytywałam powieściami szpiegowskimi, gdzie głównymi bohaterami byli agenci KGB, CIA, czy innych agencji. Powieść szpiegowska potrafi w sobie łączyć przygodę, thriller, oczywiście akcję i parę fajnych faktów dotyczących polityki, broni, systemu działania tajnych agencji, a jej głównym bohaterem bywa męski, inteligentny facet z kilkoma bliznami tu i ówdzie oraz historią, przez którą nie może w nocy spać, bo wciąż cierpi. No i zwykle ma też jakąś partnerkę, czy to życiową, czy przypadkową. „Uciekinier” nie wyłamuje się z tego kanonu.
Gabriel Allon, legenda izraelskich tajnych służb jest zarówno wspaniałym malarzem i restauratorem sztuki, jak i jednym z najniebezpieczniejszych agentów na świecie. Przy swoim boku ma piękną żonę Chiarę, a w pamięci tragiczny atak, w którym stracił syna, a była żona zdrowie psychiczne i spędza życie w szpitalu psychiatrycznym (żona, nie Gabriel). „Uciekinier” okazuje się być niejako ciągiem dalszym wydarzeń z „Reguł Moskwy”, ale dla kogoś, kto ich nie czytał, nie ma problemu; autor wyczerpująco naprowadza czytelnika. W „Uciekinierze” Gabriel ponownie musi się rozprawić z Iwanem Charkowem, rosyjskim oligarchą, bandziorem i handlarzem bronią.
Do jakiejś 60-70 strony zastanawiałam się, jakim cudem facet piszący tak jak Daniel Silva, może być „autorem najbardziej porywających powieści szpiegowskich”. Jedyne gdzie mnie porwał to w dalekie rejony, gdzie znudzona wołałam o koniec. Najbardziej uderzył mnie monotonny styl powieści, całkowicie jednolity i bez wyrazu. Czy to przemawiał Gabriel, czy jego szef, czy przyjaciel, czy ktoś inny – zawsze brzmiało to tak samo. Zero jakiejkolwiek interpretacji emocjonalnej, całkowity brak indywidualności w bohaterach, no po prostu nic. Do tego ciągłe wracanie do przeszłych wydarzeń, opowiadanie historii każdego bohatera… Gdyby nie to, że jest to egzemplarz recenzyjny, to pewnie bym porzuciła czytanie. Szczęśliwie nagle zaskoczyło, chyba przyzwyczaiłam się do stylu opowiadania i skoncentrowałam się na coraz bardziej wciągającej akcji. Wkrótce serce biło mi gwałtowniej w reakcji na różne wydarzenia, a dwa razy miałam nawet łzy w oczach, co prawda o to u mnie nietrudno.
Autor też bardzo dobrze ukazał „jaki to świat jest naprawdę”. Jakie panują układy, jak się załatwia interesy i jak media dbają o to, żebyśmy widzieli coś zupełnie innego. Jak bardzo prawdziwa sytuacja świata i poszczególnych krajów jest zatajana, bo tak wygodniej kilku osobom, które trzymają w garści wszystkie sznurki. Daniel Silva wykonał dobrą robotę, choć czasami wydawało się, jakby pozapisywał co głośniejsze wydarzenia w trakcie oglądania wiadomości, a później umieścił je w książce.
Ostatecznie „Uciekinier” okazał się wciągającą powieścią z wartką akcją, trzymającymi w napięciu wydarzeniami, a momentami nawet wzruszającą. Polecam wielbicielom takich klimatów.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu MUZA SA :).
"Uciekinier" Daniel Silva, wyd. Muza SA, Warszawa 2011, str. 377
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
często tak jest ze początek wydaje się być beznadziejny, a później jest dobrze. Chętnie zapoznam się z tą pozycją
OdpowiedzUsuńTo dla mnie dobra nauczka, bo mam tendencję porzucać książki po kilku, kilkunastu stronach jeśli mi się nie spodobają.
OdpowiedzUsuńJa niestety za powieściami szpiegowskimi nie przepadam, aczkolwiek żadnej książce nie mówię nie, więc jeśli gdzieś na nią trafię nie będę się opierać. Szkoda tylko, że akcja na początku tak się ciągnie, bo to rzeczywiście może zniechęcić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Mam tę książkę na półce i przyznam, że troszkę mnie zaniepokoiła Twoja recenzja. Zawsze boję się utknięcia w martwym punkcie i "wymęczenia się" w oczekiwaniu na koniec lektury.
OdpowiedzUsuńCóż. Tym razem przyjdzie mi samej przekonać się, czy książka Daniela Silvy jest dla mnie.
Pozdrawiam :)
Nie pamiętam żadnej szpiegowskiej ksiązki, więc może skuszę się na tą i zobaczę czy mi przypadnie do gustu.
OdpowiedzUsuńAla: Akcja nawet nie tyle się ciągnie, co styl autora wprowadza ogólne spowolnienie, dla mnie przynajmniej. Ale jak powiedziałam, później się chyba przyzwyczaiłam bo czytało się już bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńClaudette: Nie, nie, nie. Tak było przez pierwsze strony. Później, jak to mówią, akcja nabiera rumieńców :D. Wierzę, że źle nie będzie :).
Cyrysia: Ja ogromnie polecam "Bractwo Róży", "Bractwo Kamienia" i "Bractwo Nocy i Mgły" Davida Morrella. To bodajże trylogia. Od niej zaczęłam swoją przygodę z powieściami szpiegowskimi i nadal wspaniale wspominam :).