Tytułowy Bazar jest nazwą pierwszej zamieszkanej planety, którą odkryli Ziemianie – to wersja oficjalna. Nieoficjalna jest taka, że to oni odkryli nas. Znajdujemy się w roku 3245 i świat, który znamy dzisiaj praktycznie przestał istnieć. Ludzie żyją po dwieście lat i dłużej, transport naziemny stał się transportem podziemnym, a z miejsca na miejsce poruszamy się latającym w powietrzu startekiem. Nie mylić ze Star Trekiem.
W tej niewielkiej książce autor porusza wiele ważnych życiowych kwestii, na pewno niejednokrotnie zajmujących nasz umysł. Czy można mieć ustrój doskonały? Jak się odżywiać, aby jeść smacznie i zdrowo? Jak wychowywać dzieci, by stworzyć mądre, świadome społeczeństwo i czy aktualny system szkolnictwa jest najlepszym, jaki może być?
Powieść jest podzielona na wiele krótkich rozdziałów, z których każdy podejmuje osobny temat, a wszystko jest tak napisane, aby możliwie jak najbardziej uprzyjemnić nam odbiór informacji. Na początku poznajemy parę, Jacka i Tery oraz ich adwokata Meta. Z NYC lecą swoim startekiem do Argentyny, gdzie mieszka ich odnaleziony kuzyn Bob. Bob z kolei wraca z nimi do NYC i tu rozpoczyna nowe życie. Ponieważ w Argentynie żył bardzo prosto, tak jak ludzie setki lat temu (my), technologie miasta do którego przybył są dla niego całkowicie nowe i oszałamiające. Jest to prosty zabieg, ponieważ dzięki temu poznajemy świat oczami Boba, czy to chodzi o znajdowanie pracy, czy chodzenie do nocnych klubów (tam to dopiero się bawią). Po kilku latach następuje pierwszy kontakt Ziemian z Bazarkami i wydarzenie, które może wzburzyć do tej pory pokojowymi kontaktami.
To, czego mi trochę zabrakło, to konkretnego celu powieści. Zwykle mamy początek, rozwinięcie i zakończenie. Każdy skutek ma swoją przyczynę, dzięki czemu śledzimy płynny ciąg wydarzeń tworzący całą historię. Tutaj bohaterowie są tylko pretekstem do przekazania nam wizji świata ponad tysiąc lat później i tak naprawdę jedynym bohaterem jest sam moment na osi czasu wraz z całym postępem technologicznym, kulturowym i duchowym.
Muszę przyznać, że bardzo ciekawa to wizja przyszłości. I choć zdawałoby się, że wszystko jest już dobre i idealne, to my, dzisiaj obecni na pewno mielibyśmy sporo do zarzucenia. Chociażby tak zwanego „Wielkiego Brata”.
Niby możesz wszystko, nawet papierosa zapalić i wyrzucić niedopałek na ulicę. Ale jeszcze tego samego dnia będą o tym wiedzieli twój lekarz i agent ubezpieczeniowy. Jak wiesz, policjanci oprócz broni noszą czytniki linii papilarnych. Malutkie urządzenia wbudowane w telefon komórkowy. Rzuć niedopałek, a jeśli masz pracowitego lekarza, za minutę usłyszysz w telefonie: „Panie Met, zapraszam pana na badania. Pan znowu pali tytoń”. Słyszałeś, Met? Jeśli osobnik jest tak krnąbrny, iż nie reaguje na żadne argumenty, to zamykają go w ustronnym miejscu. Izolują go od społeczeństwa, które zdecydowało się żyć długo, uczciwie i nudnie.
Książka ta zawiera kilka pomysłów, które mi się podobały i nie miałabym nic przeciwko, gdyby takie coś istniało. Ale powyższy cytat dokładnie pokazuje, jak bardzo ludzkie zdrowie, dobro, szczęście jest trzymane w ryzach i tak naprawdę niezależne od niego. Jak to mówią, każdy kij ma dwa końce. Powieść godna polecenia, bo pomimo tego, że autor nie zachwyca stylem, to warto przeczytać z ciekawości, dla samych pomysłów i kilku chwil refleksji.
Na koniec tylko krótka nota do wydawnictwa: Jeszcze nie zdarzyło mi się czytać tak źle skorektowanej książki. Mnóstwo błędów interpunkcyjnych, słów nie pasujących do sensu, literówek i wyrazów niepotrzebnie dwa razy użytych w jednym zdaniu.
Książka przeczytana dzięki wydawnictwu Novae Res.
„Bazar” John Biapol, wyd. Novae Res 2011, str. 184
---
Wydawnictwo Znak szuka osób chętnych na stanowisko recenzenta wewnętrznego.
Poszukujemy recenzentów wewnętrznych, czyli osób, które recenzują książki, nad wydaniem których się zastanawiamy.
Recenzent wewnętrzny powinien znać język obcy na tyle, by móc swobodnie czytać książki. Poszukujemy zarówno osób posługujących się językiem angielskim, jak i hiszpańskim, niemieckim, francuskim, szwedzkim, rosyjskim… właściwie każdym.
Ważna informacja: szukamy osób, które kochają i pożerają książki, a niekoniecznie zajmują się ich analizą zawodowo. Dlatego proszę nie myśleć, że brak wykształcenia kierunkowego dyskwalifikuje.
Zgłoszenia kierujcie na maila: galandzij@znak.com.pl
Cóż, pomysł naprawdę interesujący, tylko ja zdecydowanie wolę przenosić się w literaturze w przeszłość aniżeli w przyszłość :) Niemniej jednak bardzo mnie zainteresowałaś sposobem przedstawienia świata, więc kto wie
OdpowiedzUsuńBardzo pięknie napisałaś naprawdę, jednak nie mój gatunek, dlatego nie chce się zmuszać do czegoś co nie pałam zapałem.
OdpowiedzUsuńAla: Książka nie jest gruba, czyta się ją dwie, trzy godziny, więc kiedyś można zajrzeć :).
OdpowiedzUsuńCyrysia: Jak nie czujesz, to rzeczywiście nie ma co się zmuszać :).
Ja podobnie jak Ala, chętniej przy pomocy lektury przenoszę się w czasy choćby królewskie, a o wiele mniej lubię wizje przyszłości, no może jeżeli jest dobra antyutopia, to tak, ale w innym przypadku stronię od tego typu książek.
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, jakoś nigdy nie potrafię się odnaleźć w książce, której akcja toczy się w przyszłości :)
OdpowiedzUsuńChociaż w zasadzie książka nie jest gruba, więc może mogłabym się przekonać :)
Mam tylko pytanie jeszcze,bo widzę, że nie można Cię dodać do osób obserwowanych ?:)
Bellatriks: Ja też osobiście wolę przeszłość, szczególnie siedemnasty, osiemnasty wiek. Ale od czasu do czasu robię skok w przyszłość :). Ta książka jest o tyle ciekawa, że porusza wiele aktualnych kwestii i przyszłość jest ściśle powiązana z przeszłością (naszą teraźniejszością).
OdpowiedzUsuńBiedronka: No bywa to trudne. Zwykle pisarze "szpanują" technologią, jakby nasz ludzki rozwój nie mógł pójść nieco inaczej.
Hm, chyba jakoś można, bo co i rusz przychodzi mi nowy obserwator, ale dokładnie nie wiem jak, bo nigdy tą kwestią się nie zajmowałam. Ale zaraz coś spróbuję zrobić :).