poniedziałek, 20 czerwca 2011
Mała Ikar. Helen Oyeyemi
„Mała Ikar” to opowieść o ośmioletniej Jess, która pochodzi z rodziny Nigeryjsko-Angielskiej i mieszka w Londynie. Dziewczynka nie jest taka, jak jej rówieśniczki. Odbiera świat nieco inaczej i często, kiedy już nie może wytrzymać, bo ból narasta, kłuje ją w gardle, rozpycha się, bo świat się ścieśnia, bo to tak drażni… Krzyczy. Miewa średnio jeden atak na tydzień i wszyscy uważają, że są to ataki histerii. Po każdym takim ataku dostaje gorączki i ciężko choruje. Czasem jeden dzień, a czasem kilka. Przez to jest w klasie wyrzutkiem, kimś dziwnym, z kogo inne dzieci się śmieją. Pewnego dnia rodzice oznajmiają Jess, że pojadą do Nigerii, ojczyzny jej mamy. Jess pozna osobiście całą rodzinę, którą do tej pory znała tylko z opowieści. Tam też spotyka dziewczynkę Titiolę, której imienia nie mogąc wymówić, nazywa ją Tilly Tilly. Tilly Tilly staje się pierwszą przyjaciółką Jess, pokazując jej wiele dziwnych i zabawnych rzeczy. Tilly Tilly zmienia cały świat Jess i nic już nie jest takie jak było.
„Gdyby tylko jednak wiedziała, jakie z tego wynikną kłopoty, krzyknęłaby w niebogłosy „Nie!” i uciekła z powrotem do szafy. Bo wszystko zaczęło się w Nigerii (…)”.
Jest to powieść niezwykła i jak dla mnie bardzo oryginalna. Wszystko poznajemy z punktu widzenia Jess, a jest to świat niesamowity, ale niestety często smutny i pełen strachu. Bo Jess się wszystkiego boi. Że dziadek okaże się bez twarzy, że zapomni iż szafa, w której się chowa znajduje się w jej domu, a ten dom w Londynie, itd., że… można tak wymieniać bez końca. Najgorsze jest to, że nikt nie ma pojęcia, co dziewczynka przeżywa. Uderzyło mnie tutaj, jak bardzo dorośli są skupieni na sobie i nie przyjdzie im do głowy, że takie małe, ośmioletnie stworzenie, postrzega świat zupełnie inaczej niż oni. A już szczególnie taka Jess, która jest zbyt wrażliwa i ponadprzeciętnie inteligentna jak na swój wiek. Nikt, ani jej właśni rodzice, ani nauczyciele w szkole, ani psycholog nie potrafili do niej dotrzeć i zrozumieć, co się w niej dzieje. Po prawdzie, to się nawet nie starali. A Jess wiedząc, że i tak jej nie zrozumieją, że nie chcą i tylko uznają ją za dziwadło albo ujmą ważności jej wyznaniom, nic nie mówiła. Co tragicznie się skończyło.
To bardzo ważna książka, z ogromnie ważnym przesłaniem dla dorosłych. Nie należy lekceważyć dzieci. Nie należy ich naginać do naszego świata. Nie należy ich bić i karać, bo nie chcą się nagiąć. Matka koleżanki Jess zakładała tej koleżance brudne majtki na głowę, bo dziewczynka ciągle się zsikiwała i chowała brudną bieliznę w pokoju. Kobiecie nie przyszło do głowy, że problem jeszcze powiększa. Matka Jess dawała jej ciężkie puszki z ananasem i kazała jej klęczeć w kącie z wyciągniętymi nad głową rękoma przez pół godziny, albo trzepała ją boleśnie w ucho za jakieś przewinienie. Są to objawy problemów samych dorosłych i ich bezsilności, ale czy powinno to odbijać się na dzieciach i później tworzyć z nich kolejnych popapranych dorosłych?
Kiedy Jess poznaje tajemniczą Tilly Tilly oddaje jej duszę. Bo nareszcie ma kogoś, kto ją lubi, kto jej słucha, kto się z niej nie śmieje, kto chce się z nią bawić i jej nie zmienia. A to, że nikt poza nią Titioli nie widzi? Chyba nie szkodzi… Tilly Tilly jednak okazuje się być kimś innym, niż Jess się wydawało i życie dziewczynki zamienia się w koszmar pełen strachu, bezbronności i samo obwiniania się.
W pewnym momencie można bać się tej książki oraz serdecznie żałować, że nie można Jess pomóc. I że ci, którzy powinni jej pomóc, nic nie dostrzegają. Przez pół książki zastanawiałam się, czy Jess ma schizofrenię i czy może Tilly Tilly jest wymyślona. Cały czas miałam w głowie obrazy z „Pięknego umysłu” i pamiętałam jak bardzo chory potrafi wierzyć, że to co widzi i robi jest rzeczywiste. Później jednak uwierzyłam, że Tilly Tilly jest duchem, ale nie było to zbyt pewne, bo mogła też być kimś innym… Powieść jest niezwykle sugestywna, zahacza o wierzenia Nigeryjczyków, ale ja jestem w stanie uwierzyć, że to wszystko prawda, że tak mogłoby być. Dla osób, które nie wierzą w duchy i inne byty, książkowa rzeczywistość będzie istnieć na skraju magii i realności, co też jest ogromną zaletą tej opowieści.
A jak się kończy? Tego nie zdradzę, choć powiem, że denerwując się ogromnie w czasie czytania, zajrzałam na koniec, aby się uspokoić i dowiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Tak się jednak nie stało, bo żeby poznać zakończenie trzeba przeczytać więcej niż kilka ostatnich linijek. Dlatego wciąż czytałam drżąc o zakończenie. Bardzo chciałam, aby Jess już więcej nie cierpiała. To straszne, że musiała przez to wszystko przejść sama, ale też wykazała się ogromną odwagą, pomimo zjadającego ją strachu. Może dlatego, że wciąż jakąś cząstką siebie kochała Tilly Tilly. I na tym skończę, bo już się strasznie rozpisałam. Z całego serca polecam wam tę książkę. Gwarantuję, że nikogo nie znudzi, a tylko przykuje do czytania. I tak samo będziecie Jess wspierać, pragnąc by to wszystko się skończyło.
Muszę też powiedzieć parę słów o autorce. Helen Oyeyemi „Małą Ikar” napisała w ostatniej klasie liceum… Podziwiam. Podziwiam. Podziwiam. Wydała też kolejną książkę „Opposite House”. Koniecznie muszę się dowiedzieć, czy jest po polsku i ją przeczytać.
„Mała Ikar” Helen Oyeyemi, wyd. WAB, Seria z Miotłą, Warszawa 2007, str. 351
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dawno temu czytałam tę powieść, ale pamiętam do dziś. strasznie mi się podobała, ciekawa proza.
OdpowiedzUsuńTeż mi się wydaje, że będę ją długo pamiętać. Bardzo mnie to cieszy, bo wielu przeczytanych książek nie pamiętam, co chyba świadczy o książce...
OdpowiedzUsuńPodoba mi się tematyka tej książki, która zawiera dodatkowe przesłanie. Z chęcią ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńCiekawa tematyka. Lubię książki, które mają coś nam przekazać, dzięki temu dłużej o nich pamiętamy. Wpisuję na moją listę książek "do przeczytania", która ma już ponad 100 tytułów. :D
OdpowiedzUsuńCalkiem niedawno czytalam te ksiazke. Zachecam do porownania recenzji na moim blogu: http://omoimczytaniu.blox.pl/2011/04/Helen-Oyeyemi-Mala-Ikar.html
OdpowiedzUsuńTwoja bardzo wnikliwa :)
Mam ją na półce, wytrwale czeka na przeczytanie, a teraz zdaje się przeskoczy na liście. Zabiorę się za nią jak tylko skończę obecną lekturę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa czytałam, czytałam Twoją recenzję, książkę wezmę pod bardzo uważną uwagę i zdecydowanie kiedyś przeczytam. A i tak nie wiem, czego od niej oczekiwać. Jak na razie zachwycam się swoim własnym wyobrażeniem tej książki, które ogarnia mnie wbrew mojej woli. Mam nadzieję, że przeczytam ją niedługo i skonfrontuję z Twoją opinią.
OdpowiedzUsuńJa czytałam ją jakoś zimą i na mnie nie zrobiła takiego wrażenia.Nie umiałam poczuć tej książki.
OdpowiedzUsuńCyrysia: :)
OdpowiedzUsuńRaya: Ha. I dlatego wolę nie robić listy do przeczytania :D.
Karto_flana: Przeczytałam Twoją recenzję i myślę, że Sara nie nauczyła córki swojego języka, oraz nie zagłębiała się w zwyczaje i tradycje Nigeryjczyków, ponieważ miała jakiś własny problem związany z rodziną i pochodzeniem.
Lilybeth: O :). Na pewno zajrzę aby przeczytać recenzję :).
Alina: Wydaje mi się, że Ci się spodoba. Ja sama trafiłam na tę książkę przez tak zwany przypadek. Miałam sobie nic nie wypożyczać i nagle kątem oka złowiłam ją na półce. A jak już wzięłam do ręki, to nie mogłam odłożyć :). Ale nawet jeśli Ci się nie spodoba (w co jakoś szczerze wątpię) to i tak warto ją przeczytać :). Będę czekać na recenzję.
Maya: Ano, zdarza się :). Ja akurat poczułam ją aż za bardzo.
OdpowiedzUsuńMam na półce, nie czytałam jeszcze, dlatego na Twoją recenzję tylko zerknęłam ;) Widzę, że się podobała, co mnie cieszy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Seria z miotłą i wszystko jasne -książki z tej serii to niezwykle ciekawe lektury. Z całą pewnością rozejrzę się za tą pozycją, choć ostatnio nie lubię się bać ;) Dla -'Małej Ikar' zrobię wyjątek 8)
OdpowiedzUsuńW Anglii było głośno o tej powieści, a sama autorka napisała już trzy powieści. Książki nie czytałam, ale zamierzam od dłuższego czasu. Podziwiam osoby, które konsekwentnie realizują marzenia - tu o pisarstwie. I żeby każdy dorosły pisarz tworzył tak wciągające i ważne książki, jak nastoletnia Oyeyemi, rynek książkowy wyglądałby lepiej.
OdpowiedzUsuńAle mnie zaciekawiłaś! W sumie wystarczyłoby napisać, że to o Nigerii i bym się zainteresowała ;), ale po przeczytaniu całej recenzji jestem więcej niż zainteresowana. Tym razem nie ufam pamięci i książka od razu wędruje na listę, choć ostatnio staram się nie wpisywać na nią wszystkiego, co mnie wstępnie zaciekawi :)
OdpowiedzUsuńEvita: Też nie czytam recenzji książek, które wkrótce zamierzam przeczytać :). Nie chcę żeby ktoś mi wyrabiał z góry opinię.
OdpowiedzUsuńBellatriks: Książka jest straszna tak naprawdę dopiero pod koniec, kiedy następuje kulminacja.. hm, energii. Generalnie sprawia wrażenie jasnej i obyczajowej, co myślę że jest genialnym zabiegiem.
Chihiro: Dokładnie. Przy "Małej Ikar" mnóstwo książek wydaje się po prostu błahych i bez znaczenia. A do pozostałych książek autorki na pewno kiedyś zajrzę.
Viv: A co, interesujesz się Nigerią? :) Cieszę się, że książkę spotkał taki zaszczyt i od razu trafiła na Twoją listę ;). Mam nadzieję, że też Ci się tak spodoba.