wtorek, 7 czerwca 2011
Całopalne ofiary. Laurell K. Hamilton
Pierwszy raz z serią o Anicie Blake spotkałam się dawno temu, w czasach, kiedy jedyną niepodzielną królową wampirzego świata była Anne Rice i żadne błyszczące Edwardy nawet nie śniły, że kiedyś staną się światowym bestsellerem. Wtedy też seria o pogromczyni wampirów liczyła sobie zaledwie kilka, zmurszałych, tomów. To ta mdląco słodka para z sagi pani Meyer przypomniała wydawcom o takiej Anicie i dostała drugie życie opatrzone w nowe okładki i przedłużone w większej ilości regularnie wydawanych części. I chwała za to, bo wielbiciele wampirów mogą poczytać coś innego, znacznie różniącego się od całej reszty.
Laurell Hamilton stworzyła swój własny świat, w którym rząd zatwierdza kolejne ustawy o przyznaniu wampirom praw obywatelskich, a zwykli śmiertelnicy mogą skorzystać z niezliczonych wampirzych kafejek lub przystąpić do Kościoła Wiecznego Życia. To bardzo zgrabnie stworzona rzeczywistość, w której istnienie się nie wątpi i każdy szczegół wydaje się być naturalny. Główna bohaterka, Anita Blake zaczynała jako zwykła animatorka (ożywiająca zmarłych) i pogromczyni wampirów. Teraz sypia z mistrzem miasta, Jean-Claudem, jest praktycznie najpotężniejszą nekromantką Stanów Zjednoczonych, a do tego jest zarówno lupą wilków, jak i leoparde lionne lampartołaków, co tworzy dla niej nowe magiczne możliwości. Tradycyjnie też nie potrafi poskromić własnego języka i wnerwia najpotężniejsze istniejące wampiry.
W porównaniu z poprzednimi częściami, ta jest wręcz przegadana i nic się w niej nie dzieje. Mimo to czytałam z zapartym tchem i nie mogłam się oderwać od książki, wracając do niej w każdym wolnym momencie. Nie powiem, podoba mi się wzrastająca pozycja Anity, jej mężnienie (jakkolwiek to nie brzmi w odniesieniu do kobiety), jej twardość i bezwzględność, a jednocześnie delikatność, która zdaje się przychodzić znienacka i często w deprymujący sposób. Uwielbiam opisy przelewu mocy, który odkrywa, niespodziewanie stając na czele dwóch grup lykantropów, jej momenty żartobliwej oraz pełnej czułości bliskości z Jean-Claudem i kiedy daje popalić wielkim, złym policjantom, którzy często są jednymi z największych arogantów.
Myślę, że ten taki nieco przegadany tom wcale nie jest stracony, bo bardziej koncentruje się na wewnętrznej przemianie Anity, niż ganianiu groźnych, mrocznych typów oraz na jej triumwiracie z Richardem, swoim eks i Jean-Claudem. I chociaż można by przypuszczać, że przyjazd rady wampirów do St. Louis wynika bardziej z braku pomysłu autorki, niż z zaplanowanej akcji, to nie będę się przy tym upierać, bo bardzo zgrabnie zostało wszystko przedstawione i uzasadnione.
Mam nadzieję, że choć kilkoro z was wie, o czym mówię, a reszcie tylko pozostaje rozpoczęcie całej serii od „Grzesznych Rozkoszy”. Dla wielbicieli wampirów, którzy nie wiedzą w co mają ręce włożyć, aby nie natknąć się na kolejną niestrawną papkę, pozycja obowiązkowa. I tylko starajcie się pominąć fakt, że 90% przedstawianych tu wampirów ma prawie/ponad metr osiemdziesiąt ;).
„Całopalne ofiary” Laurell K. Hamilton wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2010, str. 637
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie czytałam tej książki, ale zachęciłaś mnie i z chęcią się z nią zapoznam.
OdpowiedzUsuńTylko pamiętaj, że to jest cała seria i trzeba zacząć od pierwszej książki "Grzeszne rozkosze", aby zrozumieć "podskórne zawiłości" w dalszych tomach. Ten, który teraz zrecenzowałam jest siódmy :). Ale bardzo się cieszę, że Cię zainteresowałam :).
OdpowiedzUsuńC.S., to nie brak pomysłu autorki - to wprowadzenie nowych postaci. Od tego tomu w świecie Anity dość regularnie będą się pojawiać wampiry z Europy (zwłaszcza jedna pani), a ich wpływ na akcję będzie zauważalny :)
OdpowiedzUsuńI w tej części pojawił się Asher, prawda? W kolejnych tomach nie da o sobie zapomnieć :)
Ojej! A to się cieszę, bo choć niby jest negatywną postacią, a przynajmniej z początku, to bardzo go polubiłam :). No i cieszę się, że inwencja autorki nie zaczyna się kończyć na tym tomie :).
OdpowiedzUsuńC.S. - o inwencję autorki możesz być spokojna :) "Hit list" - dwudziesta (!) cześć cyklu już chyba jest w sprzedaży. I choć koło dziesiątego tomu seria nieco zmienia charakter (więcej interesów świata ponadnaturalnego i życia prywatnego Anity, mniej jej zawodowych problemów), przy żadnej z książek się nie nudziłam :)
OdpowiedzUsuńCzytając tę recenzję, stęskniłam się za Anitą, chociaż pierwszy tom wcale mnie szczególnie nie zachwycił (ale Jean-Claude...). Na szczęście wakacje już za rogiem, więc może znajdę czas na drugi tom ^^.
OdpowiedzUsuń