wtorek, 10 maja 2011

Natalii 5. Olga Rudnicka


Po poprzedniej książce Olgi Rudnickiej „Lilith” nie miałam ochoty na więcej od tej autorki i szczerze mówiąc, po „Natalii 5” nie spodziewałam się niczego specjalnego. Ale! Nie mów „hop”, póki nie przeskoczysz. „Natalii 5” to najmilsze rozczarowanie jakie mnie ostatnio spotkało.

W wielkim domu w Mechlinie spotyka się pięć rozszalałych huraganów kobiecości, w dodatku każdy z nich tak samo się nazywa – Natalia Sucharska. Natalie dopiero co się spotkały, dzięki swojemu ojcu, oszuście i bigamiście. Jak dziewczyny sobie poradzą ze sobą nawzajem i – uwaga, uwaga – rozwiązywaniem zagadki, co do której ojciec w ostatnim liście dał mgliste wskazówki? Na pewno lekko nie będzie – dla nich, bo my dostajemy świetną rozrywkę w postaci obserwowania poczynań sióstr, ich ciętych odzywek i ton zabawnych nieporozumień.

I na pewno nie będę dalej opowiadać treści książki, bo to macie sobie sami przeczytać, za to zajmę się entuzjastycznym opisywaniem wszystkiego, co mi się podobało, a było tego dużo. Nie wiem, jaką metamorfozę Rudnicka przeszła, ale ta książka jest mega (durne określenie zasłyszane od jakichś nastolatków na ulicy), stanowi kopalnię świetnych gagów i żartów, a wszystko to podane jest bardzo zgrabnie, lekkostrawnie, a wręcz fitnesowo – możemy być pewni, że śmiechem spalimy kilka kalorii.

Uwielbiam każdą z Natalii, a najbardziej wszystkie razem. Uwielbiam panów policjantów z ich utyskiwaniami i przezywaniem sióstr sabatem. Uwielbiam przygodę, jaką zaserwowała nam autorka. To chyba miał być kryminał, i owszem, jest. Ale mi to bardziej przypominało dorosłą wersję przygodowych książek, którymi się zaczytywałam w dzieciństwie. No bo weźcie: poszukiwania skarbu, stare mapy, tunele, wskazówki pochowane w domu… Nie będę mówiła więcej, bo się wygadam, a szkoda by było. W dodatku tajemnicza śmierć ojca Natalii – w końcu zabójstwo, czy samobójstwo? Niby się wszystko wie, ale wraz z czytaniem coraz bardziej wątpiłam w swoją wersję. Zakończenie na swój sposób zaskakujące, co bardzo mi się podobało. W dodatku, akcja została bardzo dobrze poprowadzona. Całą powieść głowiłam się nad rozwiązaniem, rozważałam różne wątki, czasem coś zgadłam, a czasem nie. I na koniec, jak się rozwiązało, to byłam bardzo zadowolona z zakończenia i na pewno nie było uczucia żalu czy rozczarowania, jakie czasami się zdarza. Jedyne rozczarowanie dotyczące tej książki to, że jest stanowczo za krótka. Ja chcę więcej!!! Więcej! Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy z Nataliami, bo dawno nie spotkałam tak świetnych bohaterek. Są jak żywe i całkowicie powalają.

Książkę gorąco polecam, koniecznie trzeba ją przeczytać i modlić się, żeby następna pojawiła się jak najszybciej. I żeby była grubsza. I jeszcze lepsza. Natalie rządzą :D. A na zakończenie tej przepełnionej kolokwializmami recenzji w cudzysłowie (podejrzewam, że profesjonalista nigdy by żadnego z moich tworów nie nazwał recenzją) zacytuję jeden fragmencik.

[…]
Kurek z niedowierzaniem popatrzył na telefon, po czym wybrał kolejny numer. Miał nadzieję, że uda mu się dojść z którąś do porozumienia, zanim natrafi na tę pyskatą dziennikarkę. […]

Natka skończyła wyrzucać bagaże przez okno. Właśnie przerzuciła jedną nogę przez parapet, gdy zadzwonił telefon. Odchyliła się, by wyciągnąć go z kieszeni za ciasnych dżinsów. Matka nieźle ją urządziła. Zamknęła dom na cztery spusty i ani śladu kluczy. Jeśli sądziła, że to ją powstrzyma, to była w błędzie. Natalia Anastazja tym razem nie zamierzała ustąpić.
- Halo? – szepnęła. Sąsiadka wyszła do ogrodu i zaczęła podlewać kwiaty. Natka nie miała ochoty wdawać się w wyjaśnienia, dlaczego opuszcza dom przez okno.
- Dzień dobry, komisarz Marcin Kurek. Chciałem panią poinformować o włamaniu.
- Co? Wcale się nie włamuję, tylko wyłamuję – powiedziała oburzona, zapominając na moment, że miała się zachowywać jak najciszej.
- Co?
- Mama zabrała klucze i muszę uciekać przez okno. – W obawie, że sąsiadka mogła ją usłyszeć, znów zaczęła szeptać.
- Co?
- Nie mogę teraz rozmawiać. Później, dobrze?
- Dobrze – szepnął.


Kooocham to :D. Jestem pewna, że jeszcze sobie do tej książki wrócę.

„Natalii 5” Olga Rudnicka, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2011, str. 559

15 komentarzy:

  1. A wiesz, że mi się momentami też kojarzyła z dziecięcymi przygodówkami? Ta cała akcja z cmentarzem od razu postawiła mi przed oczami "Pana Samochodzika". Też bym chciała, żeby tego było więcej. Chcę więcej Natalii, bo 5 to zdecydowanie dla mnie za mało ^^. Zgadzam się z Twoją opinią w pełni ^^.

    OdpowiedzUsuń
  2. Także mi się Natalie spodobały, ale uważam, że taka długość jest idealna :) No i mam nadzieję, że będzie kolejna część.
    A mnie najbardziej spodobał się fragment z "nocnymi wędrówkami" ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też jestem pod wielkim urokiem Natalii 5. Śmiałam się prawie przez cały czas czytania. Bardzo zwariowana i zabawna powieść.

    OdpowiedzUsuń
  4. Alina: Ja widziałam Indianę Jonesa, Niziurskiego z jego seriami, i całe mnóstwo innych tego typu, których już nie pamiętam :). Bardzo mi się podobał taki powrót przygody :D.

    Zaczytana: W zasadzie tak. Ale tak się dobrze bawiłam, że chcę więcej :)). Wędrówki były dobre, choć straciłam w jednym momencie orientacje co, kto i gdzie :D.

    Cyrysia: Dokładnie :)). Oby więcej takich.

    OdpowiedzUsuń
  5. No proszę, a u Ciebie zachwyty! Po prostu będę musiała sama przeczytać, żeby zobaczyć, jak to jest z tymi Nataliami, bo niedawno znacznie mniej pochlebną recenzję czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Słyszałam o tej książce, ale nie mogę się jakoś przekonać.

    OdpowiedzUsuń
  7. No to nie mogę sobie odpuścić! Może w najbliższym czasie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozumiem, w sumie każdy czytelnik chce więcej :) Ja się jednak cieszę, że autorka zachowała umiar i zamiast czytać w recenzjach, że książka była przydługa, możemy zobaczyć powtarzające się: chcę więcej :)
    I z kim! :D

    viv gdzie? ciekawa jestem, bo lubię czytać czyjąś recenzję jeśli ma odmienne zdanie :P

    OdpowiedzUsuń
  9. zaczytana-w-chmurach
    U Magdy na Książka w mieście. Nie skrytykowała totalnie, ale zdecydowanie nie było tam zachwytów :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Viv: Ja też czytałam niepochlebną recenzję, co prawda nie wiem na jakim blogu, bo na portalu lubimyczytać.pl I jak się zastanowiłam, to autorka recenzji miała rację i w czasie lektury miałam podobne myśli. Ale, skoncentrowałam się na pozytywach, bo po prostu lubię czytać bez wysiłku i się dużo śmiać, a jeśli pisarka pisze tak, że ma bardzo przystępny styl, to ja nie wymagam jakichś cudów :).

    Alannada: Mam nadzieję, że nie przez okładkę, ona zupełnie nie pasuje ;).

    BookEater: Jak chcesz coś lekkiego, to koniecznie!

    Zaczytana: Masz rację, to wychodzi tylko na dobre :).

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapowiada się świetna lektura. I za to właśnie lubię blogi - podsuwają mi książki, po które sama bym nie sięgnęła (w tym wypadku z powodu okładki akurat). A skoro jeszcze wspominasz w komentarzu o Niziurskim, a jego akurat bardzo lubię - właściwie nie wiem, czemu jeszcze nie jestem w księgarni ;))

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurde, znowu mam to dziwne uczucie, że wszyscy już mają tę ksiązkę za sobą:p

    OdpowiedzUsuń
  13. Kolejna bardzo pozytywna recenzja strasznie mnie kusi do przeczytania tej ksiązki. Chyba w końcu ulegnę :P
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Niedopisanie: Owszem, to ogromna zaleta blogów :). Ach, Niziurski. Sprawił, ze moje dzieciństwo było piękne :D.

    Saara: A to niepotrzebnie. Nikt nie czyta na wyścigi :). Wychodzę z założenia, że każda książka ma swój czas :).

    Annie: Ulegnij :D. Dziękuję i nawzajem :).

    OdpowiedzUsuń
  15. Zgadza się, Natalie rządzą. Z utęsknieniem czekam na kolejny tom i także mam cichą nadzieję, że będzie grubszy :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...