poniedziałek, 16 maja 2011

Zaginiona Księga z Salem. Katherine Howe


Pamiętam, że jak byłam mała, żyłam w przekonaniu, że w Salem palono prawdziwe czarownice na stosie. Wizja ta utrzymywała się przez dobre kilkanaście lat, ponieważ zupełnie się tym tematem nie interesowałam. Trochę to dziwne jak na kogoś kto czarownice uwielbia, ale Salem nigdy mnie nie pociągało. Na szczęście parę lat temu przez jakiś przypadek moja wiedza historyczna się poprawiła i dowiedziałam się, co tam tak naprawdę się działo. Bardzo pomogła mi też książka „Ja, Tituba, czarownica z Salem” Maryse Conde przeczytana około roku temu. Autorka zadbała o wiarygodne przedstawienie wydarzeń, wiele postaci jest rzeczywistych, a ich życia z archiwów zostały przeniesione na papier. Tak też postąpiła autorka „Zaginionej księgi z Salem”, choć do wydarzeń z 1692 roku dołączyła całą opowieść.

Akcja książki jest podzielona na dwie równolegle przedstawiane historie. Pierwsza dzieje się w 1991 roku w Nowej Anglii, czyli w stanie Massachusetts niedaleko Bostonu, bo w Cambridge i Salem, a druga w Salem na przestrzeni wieków, ale głównie w roku 1962, kiedy to odbywały się sądy czarownic. W ’91 roku Connie Goodwin w wakacje równolegle prowadzi badania nad swoim źródłem pierwotnym do pracy doktoranckiej i porządkuje dom, którym od śmierci babci dwadzieścia lat temu nikt się nie zajmował. Mocno stojąca na ziemi Connie nie spodziewa się, że za chwilę jej życie się odmieni.

Ta książka o pięknej okładce była jak dla mnie dosyć nieregularna. Z jednej strony wsiąkłam w przedstawianą mi historię, a z drugiej czułam jak powoli przebijam się przez tekst i jak topornie to idzie. Nie zrozumcie mnie źle, powieść bardzo mi się podobała, niemniej jednak ma w sobie coś takiego, co nie pozwalało jej pochłonąć. Dawkowałam ją sobie smacznie przez cztery dni, aż wreszcie ją skończyłam. Sama „intryga” jest bardzo prosta, niczym z bajki dla dzieci, ale dochodzenie do sedna trwa długo, bo całą książkę. Autorka mocno się postarała o przedstawienie historycznego punktu widzenia, do naukowych wyjaśnień i opisów otoczenia. Czasami sobie myślałam, że mogłaby odpuścić, ale właśnie to sprawiło, że bardzo dobrze tę książkę wspominam i wciąż mam przed oczami zarośniętą roślinnością drewnianą chatkę z siedemnastego wieku czy sposób życia kolonialnej społeczności.

Co zaś się tyczy głównej bohaterki, to bez ustanku miałam ochotę do niej przemówić i wskazać palcem oczywiste rozwiązanie, czy przyczynę. Często się zdarza, że my, czytelnicy, jesteśmy dla bohaterów za inteligentni i autor naprawdę musi się postarać, by wywieść nas w pole. Jedyne, co sprawiło, że nie znielubiłam Connie, to doskonale przedstawiona jej osobowość i sposób myślenia, które to przeszkadzały jej w natychmiastowym łączeniu faktów i przyswajaniu rzeczy niecodziennych. Tak mocno wierzyła w naukę i w proste zasady rządzące światem, że nie mieściło jej się w głowie, by taka magia mogła istnieć. Autorka doskonale to przedstawiła i jestem skłonna wybaczyć pewną opieszałość Connie. Tym bardziej, że ostatecznie wszystko połączyła i rozwiązała zagadkę.

W czasie lektury tej książki zauważyłam też pewne zjawisko, że się tak wyrażę, bardzo często obecne w powieściach. Mianowicie, że autor daje przesłanki co do czegoś, ale to my je zauważamy, a nie bohater. I później człowiek czyta i się frustruje, że wszystko wie, a bohater nadal ślepy… :).

Podsumowując, pozycja bardzo ciekawa dla wielbicieli magii, a dla zwykłych czytelników po prostu historia z zagadkami, którą można przeczytać dla uprzyjemnienia czasu. Nic specjalnego, ale też nie było źle. Mi się podobało.

Na koniec dodam jeszcze ciekawostkę, że Katherine Howe jest potomkinią kobiet oskarżonych o czary w Salem, Elizabeth Howe i Elizabeth Proctor.

"Zaginiona księga z Salem" Katherine Howe, wyd. Niebieska Studnia 2010, str. 412

8 komentarzy:

  1. Przyznam się szczerze, że ja do tej pory żyłam w nieświadomości, też przekonana, że w Salem czarownice palone były na stosie. Co do książki, trochę się boję, że skoro tobie momentami szło czytanie opornie, to ja już całkowicie polegnę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka zamiana!! Jak zielono! :)
    Recenzję przeczytam w domu, bo ja tylko w pracy ukradkiem zerkam, ale taką zmianę aż musiałam skomentować:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cyrysia: Na stosie palono je chyba w średniowieczu w Europie... Ale głowy nie dam :). Nie wiem, dlaczego Ty miałabyś polegnąć :). Czytanie szło mi powoli, ale szło, a to znaczy, że nie jest źle, ponieważ jeśli książka zupełnie mi się nie podoba to nie potrafię się zmusić do jej dokończenia :). Ale, jeśli być chciała z bliska poznać dzieje czarownic z Salem i całą historię, bardziej polecam "Ja, Tituba, czarownica z Salem". Pomijając oczywistą wymyśloną historię, można tam znaleźć rzetelny zapis rzeczywistych wydarzeń w Salem :). I książka jest dosyć cienka.

    Viv: Czyli Ci się podoba? :D Miłego dnia w pracy :).

    OdpowiedzUsuń
  4. To taka cieplutka książka. Kocham ten dom, który w niej występuje. A zagadka jest prościutka. I masz rację z tym wszystkim, że czytelnik widzi wszystko, a bohater nie wie nic i aż się chce na niego krzyknąć, że to takie proste i podać mu rozwiązanie, ale on nie słucha :).

    OdpowiedzUsuń
  5. nie pociągają mnie czarownice
    ale nad tą książką może się jeszcze zastanowię ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie się podoba, bo ja lubię jak jest kolorowo i kobieco :)
    A książkę z chęcią bym przeczytała :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawostka podobała mi się najbardziej ;) Po książkę miałam chęć sięgnąć jakiś czas temu, a teraz mam co do niej mieszane odczucia. Nie wiem..., może kiedyś znowu do niej zatęsknię. Czasami lubię się przenieść w ten magiczny świat 8)

    OdpowiedzUsuń
  8. Alina: Też dom lubię, choć jednocześnie był straszny i przytulny :D.

    Catherine: Kto wie, może po tej książce zaczną? :)

    Viv: To się cieszę, byłam dosyć mocno niezdecydowana, czy go zostawiać :).

    Bellatriks: Nie, nie, nie! Nie lubię jak po moich recenzjach ktoś mówi, że mu się książka odwidziała. Zapomnij o tej recenzji, bo być może wyszła bardziej niechętna (zupełnie niesłusznie) niż mi się wydawało i nadal chciej ją przeczytać :D. Dla tej chatki warto... ;).

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...