środa, 15 czerwca 2011

Z ciemnością jej do twarzy. Kelly Keaton


„Z ciemnością jej do twarzy” (uwielbiam ten tytuł) to naprawdę dobra książka dla młodzieży. A jest tym lepsza, jeśli się ją porówna z wieloma innymi z gatunku paranormal. Jest prosta, jest lekka i szczerze mówiąc mało wymagająca. Ale w taki sposób, że ani trochę nie umniejsza to jej jakości i przede wszystkim satysfakcji z przeczytanej właśnie historii. Kelly Keaton najzwyczajniej w świecie odwaliła świetną robotę.

Mamy rok 2026, o ile nie pomyliłam się w obliczeniach na podstawie danych z treści, ponieważ data nie jest wprost podana. Stan Luizjana i sam Nowy Orlean bardzo się zmieniły po huraganach jakie przeszły po mieście w 2009 roku. Oczywiście od razu miałam skojarzenia z huraganem Katrina z 2005 roku, aczkolwiek w książce wywołała je bogini Atena… Nowy Orlean został wykupiony przez Novem, o których nikt z normalnych ludzi nic nie wie, poza tym, że są najstarszymi rodzinami Nowego Orleanu, a miasto, przemianowane teraz na Nowy 2, stało się przyczółkiem dla wszystkiego, co dziwne, straszne i nienaturalne. Dla zwykłych ludzi to miasto już nie istnieje, znajdując się za Obręczą. Ari jedzie tam z duszą na ramieniu, aby dowiedzieć się czegoś o swojej matce, która porzuciła ją jak dziewczynka miała cztery lata.

Nie zamierzam oczywiście opowiadać całej książki. Powiem tylko tyle, że polubiłam klimat, w jakim autorka namalowała Nowy Orlean po kataklizmie i jego powolne odradzanie się dzięki pieniądzom Novem. Wraz z Ari oglądamy rozpadającą się, ale wciąż stojącą Dzielnicę Ogrodową, zalany cmentarz i piękną Dzielnicę Francuską, która stała się atrakcją turystyczną i sercem miasta. Powracałam tam tym przyjemniej, ponieważ z Nowym Orleanem spotkałam się już wielokrotnie między innymi w powieściach Anne Rice i poniekąd czułam się, jakbym znała to miejsce. Na pewno atmosfery dodawał festiwal Mardi Gras, który odbywa się tam co roku na zakończenie karnawału (również w rzeczywistości) i jest wspaniałą galerią kostiumów oraz pięknych masek, a wszystko to pośród muzyki, tańca i dobrego jedzenia. Muszę powiedzieć, że autorka bardzo przyczyniła się do mojej chęci poznania tego miasta i całego stanu Luizjana. Wydaje się wyróżniać na tle innych stanów Ameryki.

Z bohaterów najbardziej polubiłam małą Violet z jej ostrymi, spiczastymi ząbkami, chociaż nie była wampirem. Ta tajemnicza dziewczynka wszędzie chodząca z malutkim aligatorem Pascalem i wyglądająca jak mała gotycka laleczka zdobyła moje serce odwagą, dziecięcym ciepłem, powagą i swoim sercem. Jako jedyna nie odwróciła się od Ari, kiedy ta pod przymusem ukazała przyjaciołom swoje prawdziwe „ja”. I to właśnie dla niej będę wyczekiwała kolejnego tomu.

Kelly Keaton zaskoczyła mnie również swoim podejściem do greckich bogów i całej mitologii. Tak jak żaden film, czy książka z mitologicznymi bohaterami nigdy nie robiły na mnie wrażenia, tak tutaj wszystko mi się spodobało. Bardzo nowatorskie spojrzenie na taką Atenę, na przykład, którą do tej pory postrzegałam jako tą dobrą. O Gorgonie już nie wspominając…

Podsumowując, bardzo książkę polecam i pozdrawiam z parnej, wilgotnej aury Nowego Orleanu. Równie odurzającej i tajemniczej, co mieszkańcy tego pięknego miasta ze skłonnością do istot, które określamy mianem nadprzyrodzonych… Tak, wciąż się czuję, jakbym przebywała na ulicach Dzielnicy Francuskiej :).

Za powieść dziękuję wydawnictwu Znak.

„Z ciemnością jej do twarzy” Kelly Keaton, wyd. Znak Emotikon, Kraków 2011, str.256

9 komentarzy:

  1. Po cyklu o Sookie Ch.Harris i (zwłaszcza) serii Nightceature autorstwa L.Handeland mam ogromną słabość do książek osadzonych w Nowym Orleanie - rozejrzę się za tą książką :)

    OdpowiedzUsuń
  2. mam na swej półeczce, tyko czasu trochę brak. Sięgnę jednak po nią na pewno, gdyż zachęciłaś mnie niezmiernie swa opinią.

    OdpowiedzUsuń
  3. Viv: A ja za Nightcreature w takim razie :).

    Cyrysia: Myślę, że to właśnie idealna książka, kiedy czasu brak - czyta się ją błyskawicznie i koniec następuje nie wiadomo kiedy :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi brakowało czegoś w tej książce. Jakby autorka nie do końca wiedziała, jak ją napisać i trochę przez nią przemknęła. Jakby bała się napisać ją stabilnie, o. Mimo to książka zwiastuje naprawdę ciekawą i dobrą serię :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Alina: Czy ja wiem... W czasie czytania parę razy przypominałam sobie Twoją recenzję, ale nie umiałam znaleźć nic co by mi się zgadzało z owym brakiem czegoś. Może gdyby to "coś" się pojawiło to bym wtedy zobaczyła "aa, rzeczywiście", ale teraz jest dla mnie ok. Oczywiście kiedy patrzymy na to przez pryzmat książki dla młodzieży. Gdyby miała być dla dorosłych, to można oczekiwać o wiele więcej :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie również podoba się tytuł, a recenzja bardzo zachęca do sięgnięcia po książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tylko Nightcreature póki co w oryginale chyba, bo (jeszcze) nie spotkałam się z polskim wydaniem. To taka seria paranormalnych romansów. Wilkołaki co do zasady są tam demoniczne i bezduszne. Każda część jest opowiadana z perspektywy innej bohaterki i jest opisem odrębnego romansu. Ale mimo schematycznych historii miłosnych, jest sporo akcji, wierzenia indiańskie, kapłani voodoo, no i w kilku częściach klimatyczny Nowy Orlean :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Verity: Ten tytuł ma coś w sobie :). Cieszę się :).

    Viv: Skoro napisałaś tytuł serii po angielsku to się raczej nie spodziewałam, że będzie po polsku :). Już sobie ściągnęłam ebooka pierwszej części i zaczęłam czytać. Na razie mi się podoba, choć za daleko nie doszłam - nie przepadam za czytaniem na komputerze. Ale jakoś się w końcu zorganizuję, bo przeszukawszy wczoraj internet w poszukiwaniu książek o Nowym Orleanie, nieco się załamałam. Same powieści. Żadnej książki poświęconej tylko i wyłącznie miastu. Nawet na Amazon 20 najlepszych książek o NO to powieści. Pozostaje czytać Wikipedię... ;).

    OdpowiedzUsuń
  9. Spodobała mi się ta książka. Mam też słabość do powieści, które dzieją się na Południu Stanów.
    Czekam na części następne tego cyklu ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...